Opowieść Adanel |
J.R.R. Tolkien |
|
|
Prezentujemy dziś opowieść związaną ściśle z tekstem Atrabeth Finrod ah Andreth J.R.R. Tolkiena (patrz Simbelmynë #3/4). Jest to jeden z najciekawszych fragmentów legendarium Tolkiena, bo dotyczy najwcześniejszych i okrytych tajemnicą dziejów rodu ludzkiego. Jak bardzo nawiązuje Opowieść Adanel do pierwszych rozdziałów biblijnej Księgi Rodzaju niechaj Czytelnik oceni sam. Opowieść Adanel wchodzi w skład dziesiątego tomu Historii Śródziemia, zatytułowanego Morgoth’s Ring (Atrabeth Finrod ah Andreth, uwaga 11, The Tale of Adanel, str. 345-349). Do tekstu dołączamy ciekawą grafikę Toma Lobacka ilustrującą jeszcze wcześniejszą opowieść o przebudzeniu się pierwszych ludzi, którą znajdziecie w The Book of Lost Tales cz. II. Tłumacz * W końcu Andreth zachęcona przez Finroda rzekła: - Oto opowieść, którą usłyszałam od Adanel z Domu Hadora. ‘Powiadają,
że Nieszczęście nadeszło u samych początków historii naszego ludu, nim
umarł pierwszy człowiek. Przemawiał do nas Głos, a myśmy słuchali. Głos
ów powiedział: Jesteście
moimi dziećmi. Posłałem was byście tutaj zamieszkali. Z czasem weźmiecie
w dziedzictwo całą Ziemię, wpierw jednak musicie być dziećmi i uczyć
się. Wzywajcie mnie, a ja was wysłucham; bo ja czuwam nad wami. W naszych sercach rozumieliśmy co mówił Głos, choć brak nam było jeszcze słów. A potem obudziło się w nas pragnienie mowy i poczęliśmy stwarzać słowa. Było nas jednak niewielu, a świat był wielki i nieznany. Mimo, iż bardzo pragnęliśmy zrozumieć, nauka była trudna, a stwarzanie słów było powolną pracą. Wówczas
też często wzywaliśmy owego Głosu, a on nam odpowiadał. Rzadko jednak
odpowiadał na nasze pytania i mówił wtedy: Spróbujcie
wpierw sami znaleźć odpowiedź. Albowiem będziecie mieć radość w
znajdywaniu, i w ten sposób wyrośniecie z dziecięctwa i staniecie się mądrzejsi.
Nie chciejcie przestać być dziećmi przed wyznaczonym czasem. Ale
myśmy się spieszyli i pragnęliśmy podporządkować wszystko naszej woli.
I w naszych umysłach przebudziły się kształty wielu rzeczy, które pragnęliśmy
tworzyć. A wtedy rozmawialiśmy coraz rzadziej i rzadziej z Głosem. Wtedy
pośród nas pojawił się on - z wyglądu jak my, ale potężniejszy i piękniejszy;
i powiedział, że przybywa do nas ze współczucia. Nie
powinno się was pozostawiać samych, bez wskazówek - powiedział. Świat
jest pełen cudownych bogactw, których rozum nie ogarnie. Moglibyście mieć
pożywienie bardziej obfite i smakowitsze niż te ubogie rzeczy, które
teraz spożywacie. Moglibyście mieć domostwa wygodne, w których
utrzymywalibyście światło i z których wyrzucilibyście noc. Moglibyście
nawet nosić takie szaty jak ja. Wtedy
spojrzeliśmy i oto nosił on świetliste szaty, które połyskiwały jak
srebro i złoto, a na głowie nosił on koronę i drogocenne kamienie we włosach.
Jeśli chcecie być jak ja -
powiedział - ja będę was nauczał.
I obraliśmy go sobie za nauczyciela. Nie
był tak skory, jak mieliśmy nadzieję, do nauczania nas sposobów
odkrywania i tworzenia dla siebie rzeczy, których pragnęliśmy, choć
rozbudził w naszych sercach wiele pragnień. Ale gdy u kogoś rodziła się
nieufność bądź niecierpliwość, on przynosił i stawiał przed nami
wszystko czego chcieliśmy. Jam jest
Dawcą Darów - mówił - i
darom nie będzie końca dopóki pokładacie we mnie ufność. A
zatem obdarzyliśmy go czcią, a on nas zniewolił. I zaczęliśmy zależeć
od jego darów, bo obawialiśmy się powrotu do życia ich pozbawionego, które
teraz zdawało nam się ubogie i trudne. I wierzyliśmy wszystkim jego
naukom. Bo bardzo pragnęliśmy mieć wiedzę o świecie i jego istocie: o
czworonogach i ptakach, i o roślinach, które porastają Ziemię, o naszych
własnych początkach, o świetle z nieba i o niezliczonych gwiazdach, i o
Ciemności, w której są one osadzone. Wszystko,
czego nauczał zdawało się dobre, bo posiadał on wielką wiedzę. Ale wciąż
więcej i więcej opowiadał o Ciemności. Najpotężniejsza
ze wszystkiego jest Ciemność - mówił
- bo nie ma ona granic. Ja przyszedłem z Ciemności, ale to ja jestem Jej
panem. Albowiem to ja stworzyłem Światło. Ja stworzyłem Słońce i Księżyc
i niezliczone gwiazdy. Będę ochraniał was przed Ciemnością, która mogła
by was pochłonąć. Wtedy
zwróciliśmy się ku Głosowi. Ale twarz naszego mistrza zmieniła się
strasznie; był on bowiem zagniewany. Głupcy! – rzekł – To
Głos Ciemności. Chce on nas rozdzielić, bo pragnie was pożreć. I wtedy odszedł i nie widzieliśmy go przez długi czas, a bez jego darów byliśmy ubodzy. I nadszedł kiedyś dzień, gdy nagle blask Słońca począł blednąć, aż zgasł całkowicie, a wtedy wielki cień spowił cały świat; wszystkie zwierzęta i ptaki były w trwodze. Wtedy on powrócił, idąc poprzez mrok jak jasny ogień. Upadliśmy
na twarz. Są wśród was wciąż
tacy, którzy słuchają Głosu - powiedział
- i dlatego jest On coraz bliżej. Wybierajcie! Możecie mieć Ciemność za
swego Pana, albo możecie mieć Mnie. Ale jeśli nie obierzecie sobie Mnie
za waszego Pana i nie przysięgniecie Mi służyć, odejdę i opuszczę was
- albowiem mam też inne królestwa i inne siedziby, i nie potrzeba mi Ziemi
ani was. Wtedy
w przerażeniu powiedzieliśmy wszystko tak, jak on nakazał: Tyś
naszym Panem; Tobie tylko będziem służyć. Wyrzekamy się Głosu i nigdy
więcej go nie posłuchamy. Niech
też tak będzie!
- powiedział on - Teraz zbudujcie mi
dom na wzniesieniu i nazwijcie go Domem Pana. Tam też będę przybywał,
gdy tylko będę chciał. Tam też będziecie Mnie wzywać i kierować do
Mnie wasze prośby. A
kiedyśmy pobudowali wielkie domostwo, on przyszedł i stanął przed
wysokim siedziskiem, a dom ogarnęły jakby jasne płomienie. Teraz
- powiedział - niech wystąpią ci, którzy wciąż słuchają Głosu! Było
kilku takich, ale ze strachu pozostali cisi i nic nie odrzekli. – Teraz
pokłońcie Mi się i złóżcie mi hołd! - powiedział. I wszyscy mu
się pokłonili aż do ziemi mówiąc: Tyś
jest Jedynym Potężnym, a my do Ciebie należymy. A wtedy on wzniósł się jakby w wielkim ogniu i dymie, a nas oparzyła fala gorąca. I nagle on zniknął i stało się ciemniej niż nocą; i uciekliśmy z Domu. Odtąd
zawsze żyliśmy w wielkim strachu przed Ciemnością. On zaś rzadko nas
nawiedzał w pięknej postaci i rzadko przynosił nowe dary. Gdy w wielkiej
potrzebie odważyliśmy się przyjść do Domu, by błagać go o pomoc, słyszeliśmy
jego głos i otrzymywaliśmy polecenia. Ale teraz kazał on nam zawsze coś
uczynić albo przynieść mu jakiś dar, zanim on wysłucha nasze prośby. I
polecenia te stawały się coraz okropniejsze, a dary trudniejsze do
zdobycia. Nigdy
więcej nie usłyszeliśmy już pierwszego Głosu, z jednym wyjątkiem. W
ciszy nocy przemówił On tymi słowy: Wyrzekliście się Mnie, ale Moimi pozostajecie. Ja dałem wam życie.
Teraz stanie się ono krótsze, a każdy z was po chwili przybędzie do
Mnie, aby dowiedzieć się kto jest waszym Panem - czy ten, którego
czcicie, czy Ja, którym go stworzył. Wtedy nasza trwoga przed Ciemnością wzrosła. Bo uwierzyliśmy, że Głos ten pochodził z Ciemności spoza gwiazd. I niektórzy z nas umierali w strachu i mękach, obawiając się odejścia w Ciemność. Wtedy wezwaliśmy naszego Mistrza, aby wybawił nas od śmierci, ale on nie odpowiedział. Gdyśmy jednak przyszli do Domu i wszyscyśmy się tam pokłonili, on w końcu przybył, potężny i wielki, ale twarz jego był a okrutna i próżna. -
Teraz do Mnie należycie i musicie wykonywać Moją wolę - powiedział
- Cóż Mnie obchodzi, że umieracie, i że odchodzicie by zaspokoić głód
Ciemności. Inaczej zbytnio byście się namnożyli, pełzając po Ziemi jak
wszy. Ale jeśli nie będziecie spełniać mojej woli, spotka was mój gniew
i pomrzecie jeszcze szybciej, bo ja was pozabijam. Odtąd
dotykały nas ciągle straszne nieszczęścia: słabość, głód i choroba,
a Ziemia i wszystko, co jest na niej, obróciło się przeciw nam. Ogień i
Woda zbuntowały się przeciwko nam. Ptaki i zwierzęta trzymały się od
nas z dala, a gdy bywały na tyle silne, atakowały nas. Rośliny zaczęły
wydawać przeciw nam trucizny, i z obawą spoglądaliśmy w cienie pod
drzewami. Wtedy
poczęliśmy tęsknić za takim życiem, jakie było naszym udziałem nim
nasz Mistrz się pojawił. I znienawidziliśmy go, ale obawialiśmy się go
tak samo jak Ciemności. I wykonywaliśmy jego nakazy, a nawet więcej.
Czyniliśmy wszystko, choć było to złe, gdy tylko zdawało nam się, że
go to zadowoli, w nadziei, że uśmierzy on nasze cierpienia, albo co
najmniej, że nas nie pozabija. Dla
wielu z nas wysiłki te okazały się próżne. Ale niektórych począł on
wyróżniać: tych najsilniejszych i najbardziej okrutnych i tych, którzy
najczęściej przybywali do Domu. Obdarzał ich dobrami i wiedzą, którą
utrzymywali w sekrecie. I odtąd byli oni potężni i pyszni, i zniewolili
nas oni tak, że nie było dla nas spoczynku od prac pośród naszego
nieszczęścia. Wtedy
powstali pośród nas tacy, którzy otwarcie w rozpaczy mówili: Teraz w końcu
wiemy kto kłamał i kto pragnął nas pochłonąć. Nie był to pierwszy Głos.
To ów Mistrz, któregośmy sobie obrali jest Ciemnościami. I nie opuścił
on ich, jak powiedział, bo on wciąż w nich mieszka. Nie będziemy służyć
mu już nigdy więcej! On jest naszym Nieprzyjacielem. Wtedy
ze strachu, aby on ich nie usłyszał i nie ukarał nas wszystkich,
pozabijaliśmy tych, których zdołaliśmy złapać. Na tych zaś, co
uciekli urządziliśmy łowy, a gdyśmy kogo złapali, nasi zwierzchnicy,
jego przyjaciele, nakazali zaprowadzić takiego do Domu i tam zadać mu śmierć
w ogniu. To miało go zadowolić, jak mówili jego przyjaciele. I zaprawdę
zdało się przez chwilę, że uśmierzono nasze cierpienia. Ale
powiadają, że było kilku, którzy nam umknęli, i odeszli ku odległym
krainom uciekając przed cieniem. Ale nie umknęli oni gniewowi Głosu;
albowiem to oni też budowali Dom i przed nim się kłaniali. I w końcu
przybyli oni ku krawędzi lądu i ku brzegom nieprzekraczalnych wód; ale spójrzcie!
Nieprzyjaciel był tam już przed nimi.’
tłumaczył Ryszard Derdziński |
|
|