Jabberwocky

Lewis Carroll

'Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.

Beware the Jabberwock, my son!
The jaws that bite, the claws that catch!
Beware the Jubjub bird, and shun
The frumious Bandersnatch!

He took his vorpal sword in hand:
Long time the manxome foe he sought-
So rested he by the Tumtum tree,
And stood awhile in thought.

And as in uffish thought he stood,
The Jabberwock, with eyes of flame,
Came whiffling through the tulgey wood,
And burbled as it came!

One, two! One, two! And through and through
The vorpal blade went snicker-snack!
He left it dead, and with his head
He went galumphing back.

And has thou slain the Jabberwock?
Come to my arms, my beamish boy!
O frabjous day! Calloh! Callay!
He chortled in his joy.

'Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.

Dziaberliada

Stanisław Barańczak

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogowie
I rcie grdypały z mrzerzy.

O strzeż się, synu, Dziaberłaka!
Łap pazurzastych, zębnej paszczy!
Omiń Dziupdziupa, złego ptaka,
Z którym się Brutwiel piastrzy!

A on jął w garść worpalny miecz:
Nim wroga wdepcze w grzębrną krumać,
Chce tu, gdzie szum, wśród drzew Tumtum
stać parę chwil i dumać.

Lecz gdy tak tonie w dumań gląpie,
Dziaberłak płomienistooki
Z dala przez gąszcze tulżyc tąpie,
Brdli, bierze się pod boki!

Ba-bach! Ba-bach! I rach, i ciach
Worpalny brzeszczot cielsko ciachnął!
A on wziął łeb i poprzez step
W powrotny szlak się szlachnął.

Tyżeś więc ubił Dziaberłaka?
Pójdź, chłopcze, chlubo jazd i piechot,
Objąć się daj! Ho-hej! Ha-haj!,
Rżał rupertyczny rechot.

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogovie
I rcie grdypały z mrzerzy.

Dżabrokłap

Bogumiła Kaniewska

W dzionek błyskliwy ślniły grzaski,
Co się wśród grętów wygregrały,
Praary fumnie darły kraski,
A śliskie szmyki się drąskały.

Synu, ty strzeż się Dżabrokłapa!
Co paszczą grzązi, pazur strzyga,
I ptaka Żużu omiń, z dala
Krzepnego witaj Jadośmiga!

On w dłoń waleczną sieczek chycił
Długo wśród grogów czechędował,
W nieniu tumgrzewa, co go sycił.
Odpoczął, grafną myśl przychował.

Gdy stał w tumgrzewnym myśli nieniu,
Dżabrokłap źryście łysnął w mroku,
Flapiąc i grzędząc żłapał k niemu,
A grząźba mu łuniała w oku!

Raz, dwaz! Dwaz, raz! I w tek, i w osiek
Sieczkowe istrze oskry krzeszy,
Srogiego zwierza na zmór posiekł
I z łbemy uciętym do dom cieszy.

Żeś zgłebał, chłopcze, Dżabrokłapa,
Ach! jakże dzień chwaliwy!.
Wdzięczliwy chachot się rozlata,
Triumfatora głos śmiechliwy.

W dzionek błyskliwy ślniły grzaski,
Co się wśród grętów wygregrały,
Praary fumnie darły kraski,
A śliskie szmyki się drąskały.

Żabrołak

Janusz Korwin-Mikke

Błyszniało – szlisgich hopuch świr
Tęczując w kałdach świtrzem wre,
Mizgłupny był borolągw hyr,
Chrząszczury wlizły młe.

Żabrołak kąsa chwytem szczęk
– mój synu – szponów cięć się strzeż!
Dziabdziaba bój się! Budzi lęk
Bandaper, skroźny zwierz!

Żarłacny miecz wziął w dłoń i wciąż
Człowroga tropem dążył wraz
Aż skrywszy się, gdzie Tumtumu pnie,
Zadumał jakiś czas.

Wtem jak w uffnieniu myśli wstał:
Żabrołak z płogniem w oku wżdy
Przez tłuszczy gwiszcząc drze się zwał,
Burklotem idąc grzmi!

Raz-dwa! Raz-dwa! Na wskroś! Na wskroś!
Żarłacny miecz tnie ściachu-ciach!
Gdy ścierwem legł, wziął jego łeb
W dom galopyszniąc gna!

Tyś żabrołaka zrąbł! Pójdź zaś
W ramiona me promieńcze cny!
O chwielbny dniu! Hej-ho! Hej-lu!
Chichrypiał rad przez łzy.

Błyszniało – szlisgich hopuch świr
Tęczując w kałdach świtrzem wre,
Mizgłupny był borolągw hyr,
Chrząszczury wlizły młe.

Dziaberlak

Jolanta Kozak

Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne 
Bujowierciły w gargazonach
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyświchnął ponad.

Dziaberlak tuż, więc trwóż się, trwóż!
I szykuj, synu, długi nóż!
Z nim ptak Dzióbdziób i słychać tup
Pazurnych Kociłapów stóp!

On ujał w dłoń zadzierżny miecz.
Chłystnego wroga ścigał precz,
Aż utrudzony zdysznie siadł
Pod wielkim drzewem Dziaodziad.

A gdy w przcupie zmyślnym trwał,
Od chąszczwy lasu pędzi w cwał,
Garumfifując, smocząc skry,
Dziaberlak arcydzicznie zły!

I raz! I dwa! I cup! I łup!
Zadzierżny miecz – bezłebski trup!
Lecz furda trup, gdy trupem łeb!
Więc łaps za łeb! I galump w step!

Dziaberlak zgłowion? Strupion? Padł?
Pójdź w me ramiona, boś ty chwat!
O, świętny dzień! Hurra! Hip hip!
Tralala bum cyk cyk!

Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne 
Bujowierciły w gargazonach
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyświchnął ponad.

Dżabbersmok

Maciej Słomczyński

Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!

W dłoń ujął migbłystalny miecz,
Za swym pogromnym wrogiem mknie…
Stłumiwszy gniew, wśród Tumtum drzew
W zadumie ukrył się.

Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Raz-dwa! Raz-dwa! I ciach! I ciach!
Miecz migbłystalny świstotnie!
Łeb uciął mu, wziął i co tchu
Galumfująco mknie.

Cudobry mój; uściśnij mnie,
Gdy Dżabbersmoka ściął twój cios!
O wielny dniu! Kalej! Kalu!
Śmieselił się rad w głos.

Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Żabrołaki

Robert Stiller

Był czas mrusztławy, ślibkie skrątwy
Na wałzach wiercząc świrypły,
A mizgłe do cna boroglątwy
I zdomne świszczury zgrzypły.

Mój synu, Żabrołaka się strzeż
Co szponem drze, w paszcz chapa!
I dziubdziuba się bój! Zgroźliwego też
Unikaj Bandrochłapa!

Swój miecz żarłacki jąwszy w dłoń,
Na wrażych śmiardłków żarty
Szedł w noc, trwał w dzień o pampamu pień
W ychliwych myślach wsparty.

A w myślach onych trwiąc, czuj duch!
Żabrołak z płogniem w oku
Świszłap! I brnie przez tołszczy pnie
I grzbyka nań w pokroku.

Raz, dwa! Raz, dwa! Rąb klingo zła,
Żarłacka, opak zbrodom!
Na śmierć go w ziem! I zrąbł, i z łbem
Pogalopysznił do dom.

Tyś żabrołaka zrąbł? Pójdź, pójdź,
Promieńcze, w me objęcia!
O, świękny dniu! Wycz hej! Wycz hu!
Krztuchotał do dziecięcia.

Był czas mrusztławy, ślibkie skrątwy
Na wałzach wiercząc świrypły,
A mizgłe do cna boroglątwy
I zdomne świszczury zgrzypły.

Żubrowołk

Juliusz Wiktor Gomulicki

Podpiekało. Śliskawe towony
	Kołobiegając zegarotraw świdrzyły,
Borogowy chodziły wkurzone,
	A tłuściaki świskichały co siły.

Gniewu się Żubrowołka strzeż!
	Szponów, co rwą! Co gryzą szczęk!
Strzeż się Dziurdzięba ptaka też
	I przed Bandziorsmokiem miej lęk!

Wnuczek miecz-worpał chwycił w dłoń:
	Dawno to mąkstrum spotkać chciał -
Pod drzewem Tamtum schronił się,
	W zadumie chwilę stał.

Gdy stał tam, myśląc jakiś czas,
	Żubrowołk, ziejąć z ślepiów żar,
Przedarł się z świstem poprzez las
	I burbląc naprzód parł.

Raz, dwa! Raz, dwa! I rach i ciach!
	Worpała klinga szach-mach tnie:
Zwierz martwy legł, on porwał łeb,
	Z powrotem szybko mknie.

Żubrowołk więc z twej dłoni padł?
	Pójdż w me ramiona, wnuczku mój!
Bardosny dniu! Halò, halù!
	Przepiękny to był bój!

Podpiekało. Śliskawe towony
	Kołobiegając zegarotraw świdrzyły,
Borogowy chodziły wkurzone,
	A tłuściaki świskichały co siły…

Dodane dzięki uprzejmości p. Maurycego Gomulickiego.

Paplołak

Sergiusz Orwat

Smażyło. Ośliskłe wijsuki
Zielnognomonnie krętoryły.
Gdy tukaliony usposępły,
To wędrowarchle chrząkowyły.

Paplołak to bardzo stroźny zwierz!
Jego szpozurów ty się lękaj!
Złokrutny jest także kłujoptak,
Jak również dziaszny smobandeltaj! 

Chłopak wziął w rękę wirne ostrze,
Szupił potwora nocą i dniem.
Po długim czasie usiadł smęczony 
Zadumał się pod sennoru pniem.

Tymczasem, kiedy odpoczywał
Z krzęstwiny wyszedłznął Paplołak.
Strasznie rywyjczał, płonąc okiem,
A jego szpozur był niby hak!

Świst i ciach! Świst i ciach! Łubudu!
Wirnym swym ostrzem ciął potwora!
Ściął jego łeb, i zaraz do dom
Cwałumnie biegł, bo już nań pora.

Ty zabniszczyłeś paplołaka?
Chodź w me objęcia młohaterze!
Szczędosny dziś dzień! Talrlum! Ha hej!
Śmiechwalił paplobójcę szczerze.

Smażyło. Ośliskłe wijsuki
Zielnognomonnie krętoryły.
Gdy tukaliony usposępły,
To wędrowarchle chrząkowyły.

Przekład niepublikowany, otrzymany od Autora w korespondencji prywatnej.

Dżabrojad

Michał Robert Krystecki

Zjeśdniało i borsurki gładne 
pokrągło świdarły czasletko;
marsmutkie papużaki stadły,
piglenie wrzazdnęły szwargotkie.

„Ty strzeż się, synu, Dżabrojada, 
co w szpony chwyta, paszczą kłapie.
Omiń Dwudzióba, złego ptaka,
i niech Badelaż Cię nie skrapnie.”

Mąż dobył w dłoń świstostrą broń
na wroga tego przygodnego.
By złapać tchu, na dywan z mchu
do Tumtum drzew przydumał.

Był cały wmyślał w ziemię,
Coś spala go złym wzrokiem.
Dżabrojad wnet zza krzyn trychnie,
Chrulgocze z każdym krokiem!

Raz-dwa! Raz-dwa! Tada, tada!
Świstostrze łeb złysnęło;
martwieje trup, w sakwę łup.
Triumpować przyjdzie w gwale.

"Więc tyś pogromcą Dżabrojada,
Cnolidny, chodź w ramiona!
I śmiej się, śmiej, Kalu, Kalej!"
Dzień warty znamiętania. 

Zjeśdniało i borsurki gładne 
pokrągło świdarły czasletko;
marsmutkie papużaki stadły,
piglenie wrzazdnęły szwargotkie.

Przekład niepublikowany, otrzymany od Autora w korespondencji prywatnej.

Paplostworia

Michał Polak

Był pieczór, sminne robużalce
W trasowiu świmbląc, wciąż żyrały;
Lichędzne były nudstogalce,
Odomne szurze rkały.

„Mój synu, strzeż się Paplostwora!
Miażdżących szczęk, pazurów w łapach!
Ptaka Dżabdżaba omiń oraz
Wziejkłego Taśmokłapa!”

Lecz on wziął w dłoń swój miecz worpalny
I długo szukał mężogromcy,
Aż w pewien dzień, gdzie TumTum pień
Przystanął dumający.

Gdy w myślach swych szorstliwych stał,
Paplostwór ślepiem z ognia wodził,
Buchając, przez mroczninę gnał,
Burglotał, gdy nadchodził!

I raz! I dwa! I rach! I ciach!
Worpalny miecz jak tasak tnie!
Gdy był już trup, wziął łeb – swój łup
I galumfując, mknie.

„Toś ty rozpłatał Paplostwora?
Promieńcze, pójdź w objęcia me!
Radebny dniu! Kalej! Kalu!”
Chichmarkał, ciesząc się.

Był pieczór, sminne robużalce
W trasowiu świmbląc, wciąż żyrały;
Lichędzne były nudstogalce,
Odomne szurze rkały.

Przekład niepublikowany, otrzymany od Autora w korespondencji prywatnej.

Trajkotun

Bronim Mostowiak

Już brzaszczyło, a grzęśliska
Sraliły i drzyły jazie.
Męgie wszystkie przedrzożyska.
Zżebły trzopógi wąpłazie.

"Strzeż się Trajkotuna, chłopcze!
Gryzących szczęk, szponiastych łap!
Na Ptaka-Orzedlaka baczże!
Niech cię minie Czelikłap!”

Choć ujął brzytkie ostrze w dłoń,
Nie mógł najść mężego wroga.
W czas postoju w Żłewa osoju
Naszła czyła błoga.

Gdy tak w chuchliwej myśli stał,
Wtem Trajkotun, żgącym zorem,
Prąc poprzez cigiędź lasu wział,
blekocząc jęzorem!

Raz, dwa! Raz, dwa! Na wskroś! Na wskroś!
Brzytkim brzeszczotem szarprzeszył.
Kiedy padł trup, głowę za łup
wziął i do domu uśpieszył.

"Zgładził żeś ty Trajkotuna?
Chodź tu, moja promieńczości!
Wszechliwy dniu! Haha! Huhu!”
Ciechotał się w radości.

Już brzaszczyło, a grzęśliska
Sraliły i drzyły jazie.
Męgie wszystkie przedrzożyska.
Zżebły trzopógi wąpłazie.

Przekład niepublikowany, otrzymany od Autora w korespondencji prywatnej.

Dziwolęki

Antoni Marianowicz? Hanna Baltyn?

Grozeszły się po mrokolicy
Smokropne strasznowiny:
Dziwolęk znowu smokolicy
Ponurzył się w grzęstwiny.

Więc Dziwolęka strzeż się, strzeż,
Trupiora też, bo czartny mrzak,
A już najwampierzastszy zwierz
To jest Krwilkołak, złykły wssak.

Wziął miecz i pomklnął rozsiec brzydło,
Gdzie zjawor rósł i sykozmorka,
I tak kościachnął, że straszydło
Wylazło skoro świst z potworka.

Jakby upiorun strzelił, ciął,
Choć stwór smokrutne trwognie grzmiotał,
Horrory gromu czyniąc, plnął
I wciąż zmorderczo diabełkotał.

Raz-dwa! Wraz drga! A na smokradle
Choć zbójaźń znikła i gróbóstwo,
Trwa bezhołowie po drwidziadle,
Bo odgrombano smoczych łbów sto.

Hurra! Hurra! Dziwolęk śpi
W monstrumnie po dreszczasy wsze,
Strachunek zaś drżałobnych dni
Koszmartwi trwogół przez to, że

Grozeszły się po mrokolicy
Smokropne strasznowiny:
Dziwolęk znowu smokolicy
Ponurzył się w grzęstwiny.

Ta wersja została zaczerpnięta z Alicji po drugiej stronie zwierciadła w przekładzie Hanny Baltyn. Stopka redakcyjna zawiera uwagę: W Alicji po drugiej stronie zwierciadła wykorzystano wiersze w tłumaczeniu Antoniego Marianowicza, dlatego nie mam pewności, z czyim przekładem mamy w tym przypadku do czynienia.

Valid HTML 5! Szymon Sokół <szymon@agh.edu.pl>, 2.01.1993 (last modified 5.10.2023)