Artykuły - 8 Marca 1996
MAGICZNY KRAKÓW - WOJENNY TOPÓR I FAJKA POKOJU

          Do dziś intryguje historyków tajemnicza postać Bolesława Chrobrego, który zrobił nadzwyczajną karierę z dosłownie dzikiej puszczy "na parkiety salonów europejskich", jak byśmy to dziś powiedzieli, karierę w stylu iście amerykańskim. Zdolności monarchy do interesownych kontaktów z książętami i biskupami niemieckimi, zręczne pozyskiwanie sojuszników przy użyciu broni z arsenału intryg, przekupstw i pochlebstw zastanawiają zawłaszcza w kontekście tzw. świętej włóczni, mistycznego symbolu, którego Bolesław stał się posiadaczem w roku 1000. Ciekawe jest to, że do dziś historycy dyskutują, do czego Bolesław właściwie dążył, czy do umocnienia i zachowania suwerenności państwa polskiego, czy do zjednoczenia Słowian zachodnich w walce z cesarstwem niemieckim, czy też, wręcz odwrotnie - do stworzenia u boku Ottona III imperium do walki z niewiernymi poganami i ekspansji na ich terytoria.
          Dość, że fakty miały się następująco: Będąc chłopcem, Bolesław przebywał na dworze cesarskim jako zakładnik po tym, jak Mieszko I, jego ojciec, przegrał bitwę pod Cedynią. Wtedy też Mieszko przesłał do Rzymu, do papieża, pukiel włosów syna, oddając go tym samym fizycznie i magicznie pod boską opiekę. Choć nic o tym w źródłach historycznych nie zanotowano, przebywając wśród cesarzy właśnie zdobył Bolesław wykształcenie oraz - jako pojętny uczeń - nauczył się zasad rządzących wielką polityką. Wybiegając w przyszłość trzeba powiedzieć, że gdy na tronie cesarzy niemieckich zasiada Otto, nazywany "dziwem świata", snujący plany wskrzeszenia "złotego Rzymu", Bolesław prawdopodobnie staje przy jego boku i uznawany jest za jego najbliższego współpracownika. To on, już po objęciu władzy po śmierci ojca, wysyła Wojciecha z misją chrystianizacji Prusaków, a po jego śmierci na wagę złota wykupuje ciało męczennika, dając mu godny spoczynek w katedrze gnieźnieńskiej. Na tę właśnie uroczystość przybywa do Gniezna cesarz Otto III, a jest to rok 1000. Tak pisze o tym fakcie J.I. Kraszewski:
          "Po drodze suknem wysłanej szli razem do katedry, zbratani pobożnością. Obdarzony, uczczony cesarz, na znak pobratymstwa koronę swą włożył na skroń Bolesława, nie lennikiem go, lecz równym sobie uznając monarchą. W zamian za relikwie św.Wojciecha Bolesław otrzymał włócznię św. Maurycego, która jako klejnot koronny przechowywana być miała. Działo się to właśnie w tym roku pamiętnym - tysiącznym - gdy cały świat wyglądał zagłady i końca".
          To ostatnie zdanie jest tu bardzo charakterystyczne. Czym to była w owych czasach włócznia św. Maurycego, co znaczyła dla współczesnych?
          Uważano ją za relikwię po innym świętym, Maurycym, wodzu legii tebańskiej za czasów cesarza Dioklecjana. Tkwił w niej podobno gwóźdź ze Świętego Krzyża. W 926 r. zdobył ją Henryk I z dynastii saskiej, przechowywano ją później w skarbcu Karola Wielkiego i przyjęto za symbol panowania królów i cesarzy niemieckich.
          Przekazanie włóczni polskiemu księciu uznawano przez wieki za nie lada honor i włączenie polskiego władcy do rodziny władców chrześcijańskich, bo oto cesarz niemiecki uczynił sobie równym księcia sąsiadującego państwa.
          Dlaczego więc dalsze czyny Bolesława, mającego w obrębie Imperium Chrtstianum dążyć do wspólnoty braterskiej wszystkich ludów, były tak bezwzględne i okrutne? Bolesław wygnał kolejno dwie żony, nie troszcząc się o prawo kanoniczne, pozbawił dzidzictwa pierworodnego syna, uwięził podstępnie i oślepił kuzyna - Bolesława Rudego, palił, grabił, mordował itd. Dlaczego przyjaźń z zachodnim sąsiadem nie trwała długo, bo już w 1002 r.za panowania Henryka II, Hrobry napadł na Miśnię, a w 1003 miał gotowy plan opanowania tronu czeskiego, co też niebawem uczynił. Niespokojny duch Chrobrego dalej spiskował i prowokował wojnę z cesarstwem, licząc na zabór dalszych terytoriów. Jak wiadomo, przeliczył się i ledwo uszedł z życiem z Pragi, a w 1005 r. musiał zawrzeć pokój z Henrykiem II w Poznaniu. Intrygi polityczne i wojny trwały jednak dalej aż do 1018, gdy zawarto pokój w Budziszynie.
          Mądrość ludowa zna przesąd, przypominany i dziś dość powszechnie, że przyjaciołom nie należy ofiarowywać ostrych przedmiotów, a zwłaszcza tak jednoznacznie kojarzących się z walką i zabijaniem. Prezenty takie skłócają przyjaciół i obracają się przeciwko ofiarodawcy. Włócznia św. Maurucego, którą otrzymał Chrobry, była wprawdzie tylko kopią, zawierała jednak jakieś okruchy z oryginału i w myśl magicznej zasady, że falsyfikat posiada te same właściwości co oryginał, miała taką samą wartość, stając się relikwią ex contactu. Tak sądzono wówczas i uważa się, że kopii włóczni św. Maurucego było nawet kilka.
          Jeśli spojrzymy na dzieje polsko-niemieckie z perspektywy całego tysiąclecia, gdyż daty 1000 i 2000 są tu znaczące, łatwo skonstatować opinię i świadomość Polaków "modlących się" "o wieczną przepaść od zachodu". Prezent prowokujący do kłótni wciąż magicznie oddziaływuje. Od XI w. żelazna włócznia, a właściwie jej grot, przechowywana jest w skarbcu katedry wawelskiej. Urastała ona do symbolu władzy królewskiej w tych okresach historycznych, gdy Polska traciła królestwo, a jej magiczne znaczenie postrzegane było jako ochrona suwerenności państwowej. Nikt jednak nie dostrzegał w atencji dla symbolu także sprawcy złych stosunków polsko-niemieckich trwających bez mała do dziś.
          Warto zwrócić uwagę, że ogromną uwagę do legendy magicznej włóczni, nazywanej "włócznią przeznaczenia", przywiązywał Adolf Hitler. Biografowie wodza III Rzeszy piszą o jego silnej fascynacji baśniowymi wątkami średniowiecznymi, o podatności na urok germańskich legend i oper Wagnera. Szczególnie silne wrażenie wywarło na Hitlerze podanie o "włóczni przeznaczenia" i przekonanie, że kto ją posiada, predestynowany jest do panowania nad światem. Przekonanie to wyrastało na legendach przekazywanych przez stulecia - podobno to dzięki jej cudownym właściwościom cesarz rzymski Teodozjusz (IV w.) poskromił Gotów, Alaryk, król Wizygotów, poszukiwał włóczni po splądrowaniu Rzymu (410 r.), dzięki niej Aecjusz, naczelny wódz armii rzymskiej, i Teodoryk, twórca państwa ostrogockiego, zmobilizowali w V w. Galów i rozgromili Atyllę pod Troyes. Istniały także przekazy o tym, że "włócznia przeznaczenia" inspirować miała powstanie zakonu krzyżackiego. Notabene wielki mistrz zakonu również ofiarował polskiemu królowi symbol walki - dwa nagie miecze. Cała zresztą średniowieczno-baśniowa mistyka należy do sfery magii, toteż trudno ocenić je na drodze racjonalnych uzasadnień. Wielkie czyny wymagają przecież uzasadnień wielkimi zamierzeniami.
          Zbliża się rok 2000, koniec kolejnego millenium. Nasz zachodni sąsiad, Niemcy, znów prowadzą podwójną grę, która może doprowadzić do zagrożenia naszych granic. Podobnie postępują władcy imperium wschodniego, którego przedstawiciele nie zważają nawet w swych wypowiedziach ani na dyplpmację, ani na dobre obyczaje. "Jeśli zostanę prezydentem, to zacznę bić natowskie dywizje już w Polsce. Jeśli Polska pozwoli, by natowscy żołnierze pojawili się w pobliżu granic, to nie będzie ani Polski ani NATO (...). Ciąg dalszy wypowiedzi nie nadaje się właściwie do cytowania. Ta skandaliczna w całości myśl wypowiedziana na forum publicznym, międzynarodowym, powinna skłonić Polaków do retrospekcji. W "Kazaniach sejmowych" ks. Piotr Skarga ostrzegał przed grożącym niebezpieczeństwem ze strony Rosji i sam pisał, że "Polska nierządem stoi", natomiast późniejsze marzenia o przyjaznej "granicy stu narodów" na wschodzie jakoś nie mogą się spełnić. Proponuję więc, by uznając magiczność daru Ottona, dla zakończenia wiecznej waśni z Niemcami po prostu oddać im niewygodny prezent lub przekazać go dalej, w inne wojownicze ręce.

Michał Kaszowski


CZY CZŁOWIEK SAM STWORZY NOWY WSZECHŚWIAT?

          Teoria "wielkiego wybuchu" (big bang) opisująca narodziny naszego wszechświata jest obecnie tak samo powszechnie akceptowana jak teoria ewolucji Darwina. Teoria "wielkiego wybuchu" zakłada, że wszechświat narodził się około 15 miliardów lat temu z tak zwanej "kosmologicznej osobliwości", w której temperatura i ciśnienie były nieskończenie wysokie. W przeciągu bardzo niewielkiego ułamka sekundy wszechświat gwałtownie rozszerzył się, osiągając obecne rozmiary. Dowodem potwierdzającym tę teorię wydaje się być obecność równomiernego promieniowania mikrofalowego w kosmosie o temperaturze bliskiej 3 stopnie Kelvina. Teoria "wielkiego wybuchu" nie jest jednak w stanie poprawnie opisać, jak ze stanu początkowego, owej kosmologicznej osobliwości, wyłonił się obecny wszechświat. Zgodnie z nią wszechświat powinien być znacznie mniejszy, a przestrzeń w nim znacznie bardziej zakrzywiona (o wiele rzędów wielkości), niż wynikałoby to z naszych obserwacji. Ponadto nie jest ona w stanie wyjaśnić, dlaczego materia jest tak bardzo równomiernie rozlokowana w obserwowanym wszechświecie. Te i inne problemy z klasyczną teorią "wielkiego wybuchu" skłoniły fizyków do zaproponowania innej teorii powstania wszechświata. Teoria ta, zwana "teorią inflacji", zakłada, że w początkowym momencie wielkiego wybuchu rozmiary wszechświata wzrastały wykładniczo. W związku z tym, że wszechświat rozszerzył się tak gwałtownie do olbrzymich rozmiarów, materia rozproszyła się bardzo równomiernie i wszelkie zakrzywienia przestrzeni zostały wyprostowane - co też zgadza się z naszymi obserwacjami kosmosu. Wczesne wersje teorii inflacji nie potrafiły jednak w prosty sposób opisać mechanizmu i wyjaśnić przyczyny jej powstania.
          Andrzej Linde z USA, profesor Stanford University, zaproponował niedawno nową wersję teorii inflacji, która nie tylko przejrzyście wyjaśnia sposób jej powstania, lecz także prowadzi do bardzo zaskakujących konkluzji dotyczących obecnego kształtu i genezy wszechświata (wszechświatów). Ta nowa wersja, zwana teorią chaotycznej inflacji, odwołuje się do tak zwanych pól skalarnych, za pomocą których fizycy opisują współzależność sił elektromagnetycznych i sił słabych. W początkowym stadium wszechświata przestrzeń wypełniona była, według Lindego, polami skalarnymi o arbitralnej wielkości. W niektórych punktach ich energia potencjalna była tak duża, że doprowadziła do gwałtownego rozszerzenia się (inflacji) tych punktów do nieskończenie olbrzymich rozmiarów. W trakcie rozszerzenia się przestrzeni mikroskopijne fale przemieszczające się w próżni we wszelkich możliwych kierunkach, które można też opisać jako niewielkie fluktuacje kwantowe, zostały rozciągnięte do tak dużych rozmiarów, że przestały się przemieszczać. W pewnych miejscach wszechświata fale takie, nakładając się na siebie, doprowadziły do zwiększenia energii pól skalarnych, w innym miejscu do jej zmniejszenia, co spowodowało zburzenia w rozkładzie materii i doprowadziło do powstania galaktyk. W ten sposób wyjaśniony zostaje fakt, że pomimo równomiernego rozkładu materii we wszechświecie w dużej skali, w małej skali materia jest rozłożona bardzo nierównomiernie.
          Najbardziej interesującym aspektem teorii chaotycznej inflacji jest teoretyczna miożliwość, że wszechświat jest wiecznym samoreprodukującym się się bytem. Otóż wyobraźmy sobie, że w miarę rozszerzania się przestrzeni w pewnych jej punktach nakładające się fale doprowadziły do tak dużego wzrostu energii pola (czy też pól) skalarnych, że punkty te same zaczęły się gwałtownie rozszerzać. Opisując to zjawisko obrazowo - z takiego właśnie punktu zaczął pączkować zupełnie nowy wszechświat. W ten sposób każdy wszechświat rodzi następne wszechświaty i tak w nieskończoność. Istnieje wiele pól skalarnych opisujących współzależności różnego rodzaju sił i oddziaływań, a każde z tych pól ma wiele możliwych punktów ekstremalnych, w których energia potencjalna osiąga minimum. Duże fluktuacje kwantowe powstające w momencie pączkowania nowego wszechświata mogły doprowadzić do zmiany poziomu energii potencjalnej jednego z tych pól i przejścia z jednego punktu ekstremalnego do drugiego. Każda taka zmiana odpowiada zmianie obowiązujących praw fizycznych. Zmiany te mogły być tak duże, że doprowadziły nawet do zmiany ilości wymiarów przestrzeni i czasu. Tak więc można sobie wyobrazić, że obok naszego wszecchświata istnieje nieskończona ilość innych równoległych wszechświatów, połączonych ze sobą punktami, z których wypączkowały w momencie inflacyjnego wybuchu, a w każdym z nich obowiązują inne prawa fizyczne i inne wymiary ma przestrzeń i czas.
          Profesor Linde wraz z profesorem Guthem, jednym z prekursorów teorii inflacji, planują stworzenie w warunkach laboratoryjnych warunków inicjujących inflację, a tym samym stworzenie nowego wszechświata. Czy nie jest więc możliwe, że i nasz wszechświat został stworzony w laboratorium jako produkt jakiegoś eksperymentu?

Barbara Bocheńska
Korespondencja z USA


CZY NOSIMY W SOBIE CAŁY KOSMOS?

          Poniżej przedstawiamy jeden z głosów na temat miejsca i roli astrologii w ziemskim życiu człowieka.
          Astrologią interesuje się coraz więcej ludzi, dlatego ważne jest, by wiedza o niej wykraczała poza gazetowe horoskopy, by poznać ją jak najpełniej zarówno w aspekcie tradycyjnym, historycznym, jak i zorientować w jej obecnych możliwościach rozwoju, w relacji do innych nauk o świecie i człowieku stosujących nowoczesne i sprawdzalne metody badawcze.
          Czy planety determinują nasze życie, jak pogodzić astrologię i wiarę, czy astrologię da się ująć w ramy empiryczne - to pytania, na które warto szukać odpowiedzi, gdyż często wchodzą one na obszary dla człowieka najważniejsze, zajmowane przez filozofię i religię.

Michał Kaszowski

Postawmy na początek dwa zasadnicze pytania:
          1. Czy astrologia jest nauką?
          2. Jeśli tak, czy oznacza to, że jesteśmy pozbawieni naszej wolnej woli?

          Są to dwa odmienne pytania i odpowiedź na jedno z nich nie daje nam równocześnie odpowiedzi na drugie. Nasza wolna wola, jakakolwiek by nie była, prawdziwa czy fikcyjna, jest dla człowieka czymś bardzo istotnym i wielu ludzi nawet nie dopuszcza takiej myśli, że mogliby być pozbawieni prawa decydowania o swoim losie. Problem staje się bardziej skomplikowany, jeśli zadamy pytanie, czy astrologia determinuje w ten sam sposób wolę człowieka i wolę Boga. Czy Bóg również jest "uzależniony" od wpływów kosmicznych?
          Są to pytania, które zadawali sobie również średniowieczni scholastycy, np. Plotyn. Rozważając pytanie, czy astrologia jest prawdziwą nauką, musimy wziąć pod uwagę to, że jej wartość naukowa była dyskutowana w wielu epokach. Jeśli astrologia nie miałaby nic wspólnego z rzeczywistością i z prawdziwa nauką, to dlaczego ludzie kultywowali ją i studiowali przez tyle wieków? Czy może było to czyste szaleństwo lub tylko zwykła wiara w przesądy? Tezy te mogą stawiać przeciwko sobie naukowców i ezoteryków, chociaż niekoniecznie było tak w przeszłości, gdyż wielcy astronomowie, tacy jak Kopernik, Galileusz, Tycho de Brahe i Johannes Kepler, byli również astrologami, czyli łączyli w swoich badaniach obie te dziedziny. Natomiast wielcy ezoterycy, jak Plotyn i Pico della Mirandola, zdecydowanie zaprzeczali temu, ze planety mogą mieć jakikolwiek wpływ na nasze życie. Pisząc o planetach, mam na myśli standardowe określenia astrologiczne, a więc także Słońce i Księżyc. To oczywiste jest, że Słońce jest gwiazdą, ale z ziemskiego punktu widzenia Słońce jest planetą - "wędrującym" ciałem niebieskim, w przeciwieństwie do gwiazd stałych.
          Naukowego określenia astrologii próbował znany francuski naukowiec, Michel Gauquelin (1928-1991). Gauquelin po sporządzeniu i przeanalizowaniu tysięcy horoskopów i wykresów urodzeniowych doszedł do wniosku, że jest w stanie podważyć dotychczasowe poglądy na astrologię. Odkrył, że liczna grupa przebadanych przez niego znaczących i wybitnych przedstawicieli różnych zawodów rzeczywiście posiadała w swoich radixach (wykresach urodzeniowych) pewne planety w określonych pozycjach. Gauquelin nazwał to "strefą dodatnią".
          W tej pozycji nazwanej, "strefą dodatnią", lekarze zazwyczaj posiadali Marsa, politycy Jowisza, a literaci Księżyc. Gauguelin przeanalizował również cechy charakteru tych osób i tu też znalazł pewną prawidłowość - charakterystyczne planety odpowiadające danym cechom charakteru. Osoby z Saturnem w "strefie dodatniej" to introwertycy, sumienni i chłodni, osoby Wenus w "strefie dodatniej" są uprzejme, uwodzicielskie i czarujące.
          Odkrycia Gauquelina nie są jednak w stanie obronić konwencjonalnej astrologii. Tak samo zresztą jak Kepler (Gauquelin był pełen dla niego podziwu), który nie stosował w swoich badaniach konwencjonalnego systemu 12 domów astrologicznych i nie znalazł żadnego powiązania pomiędzy zawodami, rodzajem osobowości a Słońcem, Merkurym lub planetami leżącymi poza Saturnem.
          W swoich badaniach Gauquelin odkrył, że jego "strefa dodatnia", tzw. "efekt Gauguelina", nie może być stosowany w odniesieniu do osób, które znalazły się na tym świecie przez cesarskie cięcie lub przez sztucznie wywołany poród. Dlaczego? Gauquelin nie potrafił tego rozszyfrować.
          Prace i badania Gauquelina nie stanowią punktu kulminacyjnego jego teorii, ale raczej początek prawdziwie bezstronnego spojrzenia na wyniki wpływów ciał niebieskich na przeznaczenie człowieka.
          Należałoby te badania kontynuować, muszą zostać przeprowadzone dalsze liczne badania, należałoby także wydobyć na światło dzienne stare teksty astrologiczne, aby z nich dowiedzieć się, co naprawdę myśleli starożytni o astrologii. Jak wiadomo starożytna astrologia była zupełnie inna od tej praktykowanej dzisiaj.

          Wracając do rozważań na temat, co wspólnego ma astrologia z naszą wolną wolą, wracamy do następujących pytań:
          Czy jesteśmy wolnymi przedstawicielami tego Świata, czy tylko małym ogniwem w ogromnej maszynie Wszechświata?
          Czy Bóg również jest wolnym i niezależnym Jestestwem?
          Czy Bóg, ustanowiwszy prawa rządzące Kosmosem, również im podlega?
          Jeśli planety mają wpływ na nasze myśli i uczucia, rozumiemy, dlaczego może to być groźne. Zazwyczaj utożsamiamy się z naszym wewnętrznym stanem, świadczy on o tym, w jaki sposób odbierani jesteśmy przez innych. Trudno uwierzyć, że nasze najbardziej intymne sprawy są tylko ubocznym efektem wędrujących planet, zbudowanych z kamieni, skał i gazu. Wydaje się to bardzo przygnębiające. Spójrzmy więc na to z innego punktu widzenia. Jako istoty ludzkie na Ziemi żyjemy w materialnych i namacalnych ciałach, które odczuwają ból, głód, zimno, ciepło itd. W związku z tym ciała nasze podlegają wszystkim fizycznym prawom, takim jak grawitacja czy prawa termodynamiki. Nie możemy ich ani zmienić, ani im się przeciwstawić, ale czy jesteśmy przez nie zniewoleni?
          Oczywiście że tak - wystarczy przypomnieć sobie, w jakim jesteśmy nastroju, gdy odczuwamy głód lub po nie przespanej nocy. Jednakże większość z nas potrafiła wytworzyć sobie pewien dystans do własnych ciał, co pozwala nam czuć się istotami nie tylko cielesnymi, ale również duchowymi. W związku z tym jesteśmy w stanie zapanować nad impulsami wysyłanymi przez nasze ciało - to my kierujemy naszym ciałem, a nie ono nami. Nie jesteśmy natomiast w stanie zachować takiego dystansu w stosunku do naszych silnych emocji lub fascynacji - utożsamiamy się z naszym stanem wewnętrznym.
          Zajmijmy się teraz znaczeniem słowa "ezoteryzm". Słowo to pochodzi z języka greckiego (eisotero), co oznacza "zagłębienie się, pogłębienie w głąb". Jednym z najbardziej istotnych aspektów ezoteryzmu jest zagłębienie się w sobie, pójście w głąb samego siebie. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest oddzielenie impulsów cielesnych od niepokojów duszy. Następnym krokiem jest zagłębienie się w sobie, czyli osiągnięcie tzw. stanu "milczącego świadka" (silent witness). Stan ten oznacza obserwowanie pojawiających się myśli i uczuć, ale nie utożsamianie się z nimi. W ten sposób możemy osiągnąć stan posiadania wolnej woli w prawdziwym tego słowa znaczeniu, tzn. stajemy się wówczas uniezależnieni, wolni od naszych impulsów cielesnych, naszych myśli i uczuć, i wtedy jest nam obojętne, czy są one sterowane przez planety, hormony czy wysoki poziom cukru we krwi.
          Astrologia uświadamia nam, co wpływa na nasze życie duchowe, tak jak nauka uświadamia nam, co oddziaływuje na nasze życie cielesne. Uzbrojeni w całą tę wiedzę, możemy posunąć się dalej, głębiej i zobaczyć siebie w zupełnie innym świetle, możemy zneutralizować nasze negatywne nastroje. Pomimo że idee te naruszają nasze poczucie wolności, to uwalniają nas od poczucia winy za nasze błędy, ponieważ jako istoty kierowane przez wpływy innych ciał niebieskich, nie czujemy się winni popełnionych błędów.

          Czy rzeczywiście planety mają wpływ na nasze życie?
          Z naukowego punktu widzenia jest to bardzo niejasna sprawa. Jeśli badania przeprowadzone przez Gauquelina i jego następców wykazują wpływ planet na życie na Ziemi, to jednak nie pokazują, na czym ten wpływ polega.
          Starożytna doktryna harmonii, czyli zgodności, mówi o tym, że istota ludzka złożona jest zarówno ze struktury zewnętrznej, jak i wewnętrznej i że jest ona streszczeniem struktury całego wszechświata, który także dzieli się na zewnętrzny i wewnętrzny. Istnieje wiele sposobów rozumienia tej teorii. Jednym z nich jest obraz ilustrujący teorię geocentryczną, która stawia Ziemię w centrum Wszechświata. Na najniższym poziomie znajduje się Ziemia. W odniesieniu do istoty ludzkiej na Ziemi rodzi się ciało fizyczne i po śmierci wraca do niej z powrotem. Na następnym poziomie znajdują się planety, które być może kierują naszymi emocjami i myślami: Merkury odpowiada porozumiewaniu się i przeciętnej inteligencji, Wenus miłości fizycznej, Mars agresji i dominacji. Najbardziej oczywistym miejscem, w którym możemy doświadczyć tego poziomu, są nasze sny. Na następnym poziomie znajdują się gwiazdy. W czasie trwania jednego życia ludzkiego ich ruch jest zupełnie niezauważalny i w związku z tym dla ludzi gwiazdy wydają się być niezmienne i stałe. Na ich zauważalny ruch składa się kilka długości życia człowieka. Poza sferą gwiazd znajduje się poziom praw kosmicznych, które nie mogą być przez ludzi odbierane, mimo tego że stanowią podstawę naszej rzeczywistości. Można by nazwać ten poziom poziomem boskim. Niewiele o nim wiadomo. Jest znany jedynie dzięki tekstom religijnym, poprzez wizje proroków lub czasami bywa on odsłonięty dla człowieka na chwilę w ciągu jednego życia, lecz nie wszyscy potrafią odczytać ten właściwy moment i często przechodzi on nie zauważony. Dla istoty ludzkiej jest to Jaźń, która odpowiada Boskiej Jaźni.

          W jaki sposób boskość daje się poznać we Wszechświecie?
          Można powiedzieć, że poprzez układ hierarchiczny przedstawiony powyżej. Zdarza się również, że istota boska pomija wszystkie hierarchie i bezpośrednio oddziałuje na Ziemię, co odbieramy jako zjawisko niewytłumaczalne, jako cud. Jak wskazują na to pewne teorie, cuda to po prostu rozkazy wydawane na wyższym poziomie, które realizowane są na niższym poziomie. W ten sposób istota boska rezerwuje dla siebie całą swobodę działania. Poza tymi poziomami istnieje sfera przedwiecznej nicości, z której wszystko powstało łącznie z nami. Jeśli jesteśmy sobie w stanie to wyobrazić, to tylko jedynie jako bezkresną pustą przestrzeń. Niektóre istoty ludzkie nie muszą wyobrażać sobie tych wszystkich poziomów, ponieważ posiadają do nich bezpośredni dostęp. Często jest to stan uzyskany nieświadomie, w którym istoty te doświadczają wizji obrazów i przestrzeni normalnie niedostępnych.
          Gwiazdy, planety i ciała niebieskie są obiektami istniejącymi między nami, tym samym żyją również w nas. Poznanie ich nie polega tylko na poznaniu ich właściwości fizycznych, ale również na odkryciu sił kosmicznych, które nimi rządzą i w związku z tym również nami.
          Zdobycie jak największej wiedzy na ten temat pozwoli nam lepiej zrozumieć samych siebie i być może wskaże kierunek do uzyskania naszej wewnętrznej wolności...

Barbara Bocheńska
(korespondencja z USA)


O KROK OD NAJWIĘKSZEGO PRZEŁOMU W FIZYCE

          Fizycy z całego świata spotkali się latem 1995 roku w Aspen w Górach Skalistych w Kolorado na międzynarodowej konferencji dotyczącej "teorii istnienia wszystkich zjawisk" we Wszechświecie - począwszy od wielkiego wybuchu poprzez cząstki elementarne i siły działające pomiędzy nimi, aż po czarne dziury.
          Dzięki znaczącym postępom w matematyce w ciągu ostatnich kilku lat możliwość znalezienia takiej teorii wydaje się być coraz bliższa. Przez ostatnie lata najbardziej obiecującą teorią była tzw. teoria strun. Zakłada ona, że najbardziej elementarnymi obiektami we wszechświecie są nieskończenie małe struny, które drgają z różną częstotliwością. Każda z tych częstotliwości ma określoną energię drgań i według praw mechaniki kwantowej jest równoważna cząstce elementarnej.
          Do niedawna teoria strun napotykała w swoim rozwoju na bariery ze wzgledu na to, że równania matematyczne opisujące ją są niesłychanie trudne do rozwiązania. Co więcej istnieje olbrzymia ilość równoważnych rozwiązań, a to stanowi zaprzeczenie idei wspólnej teorii wszystkiego. Aby ominąć ten problem, grupa fizyków teoretycznych zarówno z Europy i z Ameryki rozpoczęła badania nad tzw. teorią dualizmu. Teoria ta postuluje między innymi, że równoważnym jest zarówno twierdzenie, iż kwarki są podstawowymi elementami materii i z nich zbudowane są struny, jak i twierdzenie, że to struny są elementarnymi obiektami i kwarki są zbudowane ze strun.
          Teoria strun zakłada, że Wszechświat ma dziesięć wymiarów, co w oczywisty sposób nie zgadza się z naszymi doświadczeniami, gdyż Wszechświat ma tylko 4 wymiary. Aby rozwiązać tę sprzeczność, fizycy zakładają, że pozostałe 6 wymiarów zwinęło się do tak małych rozmiarów, że pozostają niewykrywalne dla człowieka. Problem polega na tym, ze te 6 wymiarów może zwinąć się na wiele tysięcy sposobów.
          Dualizm pozwala zredukować ilość rozwiązań tego problemu, w związku z tym, że wykazuje, iż w różny sposób zwijające się wymiary wytwarzają w rezultacie te same cząstki elementarne.
          W tym samym czasie prof. Duff z Imperial Colege w Londynie opracował teorię supergrawitacji, w której rolę drgających strun odgrywają nowe rodzaje elementów tzw. bąbelki. Podczas gdy struny egzystują w 10 wymiarach - bąbelki poruszają się w 11 wymiarach. Dodatkowym elementem tej teorii jest 5-wymiarowa membrana poruszająca się w 10 wymiarach. Jeśli taka membrana znajdzie się w jednym ze zwijających się wymiarów, wówczas okazuje sie, że zostaje ona zredukowana do struny.
          W ten sposób znaleziono powiązanie pomiędzy teorią supergrawitacji, będącą kontynuacją teorii grawitacji Einsteina a teorią strun opisującą budowę cząstek elementarnych.
          Wymiary przestrzeni mogą się zwijać na różne sposoby i dlatego teoretycznie jest możliwe, że istnieją rejony Wszechświata, w których czasoprzestrzeń ma np. 5 wymiarów albo tylko trzy wymiary.
          Ponadto rozwiązanie matematyczne treorii strun, z uwzględnieniem tzw. supersymetrii, zakładającej, że każdej cząstce materii odpowiada cząsteczka przekazująca jej oddziaływanie, znajduje swoje rozwiazanie tylko w 3 wymiarach.
          W związku z tym fizycy proponują hipotezę, że początkowo Wszechświat miał tylko 3 wymiary tak więc był zupełnie płaski, i dopiero po pewnym czasie 4 wymiar rozrzerzył się do dzisiejeszych rozmiarów.
          Dodatkowo teoria strun wraz z teorią dualizmu, jest w stanie wyjaśnić zjawisko czarnych dziur. Zgodnie z teorią prof. S. H. Hawkinsa z Uniwersytetu Cambridge, czarna dziura nie tylko pochłania meterię i światło, lecz także wypromieniowuje z siebie energię w postaci cząstek elementarnych, stopniowo zmniejszając swą masę, jak i rozmiary. Jeśli czarna dziura zbudowana byłaby ze strun, to po pewnym czasie zjawisko to spowodowałoby zmniejszenie się jej wymiarów do zera. W związku z tym ostatnim stadium ewolucji czarnej dziury byłaby zwykła cząstka elementarna.
          Być może już niedługo będziemy świadkami powstania teorii wszystkiego, której wpływ na naukę i nasze rozumienie Wszechświata może być większy od rewolucji kopernikowskiej i teorii względności Einsteina.

Barbara Bocheńska
(Korespondencja z USA)


Projekt i opracowanie graficzne -- Pawel Aksamit
Edycja stron -- Pawel Aksamit
Wszelkie prawa autorskie ZASTRZEŻONE (c) 1995,1996 -- Michal Kaszowski
All trademarks, logos, pictures are protected - Unautorised publications PROHIBITED