Artykuły - 14 czerwca 1996
Quetzalcoatl Bóg Starożytnych Indian
Obszar pomiędzy Ameryką Północną i Ameryką Południową - Ameryka Środkowa, zamieszkana przez starożytnych Indian - osiągnął tak wysoki poziom rozwoju cywilizacyjnego, że mógł z powodzeniem rywalizować z kulturą starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Osiągnięcia kultury mezoamerykańskiej przetrwały do dzisiaj w opisach niezwykłych obrzędów, pod postacią wzbudzających strach rzeźb, sieci dróg oraz malowideł ściennych. Największa piramida świata wcale nie znajduje się w Egipcie, jak nieraz sądzimy o piramidzie Cheopsa, ale w Chjolula w Meksyku. Ludzie w przeszłości zamieszkujący kotlinę meksykańską, a więc Otomi, Majowie, Aztekowie, Toltkowie i wiele innych narodów, pozostawili po sobie bardzo rozbudowany system pisma obrazkowego i hieroglificznego. Jedynie niewielka część literatury starożytnych Indian, w formie kamiennych tabliczek i książek, ocalała od płomieni hiszpańskiej inkwizycji. Współcześni badacze cywilizacji mezoamerykańskiej są zafascynowani jej osiągnięciami w dziedzinach: astronomii, tworzenia kalendarza, astrologii, matematyki.
Dla starożytnych Majów astronomia i astrologia nie były odseparowane od życia duchowego tak jak to dzieje się obecnie w kulturze Zachodu. Dziedziny te wręcz wspierały codzienne życie Majów i miały ogromny wpływ na ich mentalność i ich świat wewnętrzny. Życie duchowe starożytnych Indian mocno związane było z naturą, nic więc dziwnego, że znajdowało się pod wpływem astrologii. Uwidacznia się to w indiańskiej mitologii, religii i rytuałach. Ortodoksyjna misja katolickich Hiszpanów zaprowadzania wyznawanej przez siebie religii, prowadziła do totalnego zniszczenia wszystkiego, co stało z nią w sprzeczności, a zwłaszcza religii i filozofii Mezoamerykanów, dlatego też do dzisiejszych czasów przetrwało niewiele z tej niezwykle ciekawej, głęboko zmitologizowanej kultury. Zrozumienie świata i duchowości Mezoamerykanów wciąż wymaga badań.
Punktem wyjścia, od którego należałoby rozpocząć rozważania nad wymiarami świata duchowego Mezoamerykan, są mity. W tradycji mezoamerykańskiej niebo składało się z wielu poziomów. W trzynastym niebie rezydował najwyższy Bóg Ometekutli (Pan Dwoistości) wraz z małżonką Omesiuatl. W dziesiątym niebie przebywała następna para bogów, która, także będąc zbyt wzniosła, by wtrącać się do spraw niższych, zrodziła czwórkę dzieci, powierzając im losy bytu. Jednym z nich był właśnie Quetzalcoatl (Kecalkoatl w pisowni spolszczonej). On też odegrał wielką rolę w historii ludów Mezoameryki jako wcielony władca Tollan. To pokolenie bogów stworzyło świat, który zamieszkuje człowiek. W tradycji Azteków i Tolteków bogowie ci symbolizują dwie siły boskie: Kecalkoatla i Teskatlipoca. Konflikt pomiędzy tymi dwoma Bogami polegał na przeciwstawieniu siły twórczej sile niszczącej. Ich wzajemna relacja utrzymuje świat w równowadze. Wspólne dzieło czwórki dzieci to stworzenie ognia, półsłońca, dni, miesięcy, niższych warstw nieba, ziemi, podziemi, wreszcie pary ludzkiej. Kecalkoatl był główną mityczną postacią Mezoameryki. Literackie tłumaczenie słowa "Kecalkoatl" znaczy u Azteków "upierzony" lub "upierzony wąż", u Majów znany jest pod nazwą Kukul-can. Zgodnie z mitem Majów o stworzeniu świata, na samym początku na świecie istniały tylko woda i niebo. Pradawne wody zamieszkane były przez "Upierzonego węża", władcę, w niebie znajdowało się "Serce Niebios". Tych dwoje władców miało najwięcej do powiedzenia podczas stwarzania Ziemi, życia na Ziemi, dzięki nim pojawił się również człowiek.
Kecalkoatl istnieje w mitach i w kulturze mezoamerykańskiej od samego jej początku. Posiadał on wiele imion i nazw. Większość ich zachowana została w mezoamerykańskim 260-stronicowym kalendarzu astrologicznym. Nazywano go np. "Dziewiątym Wiatrem", "Pierwszą Trzciną" lub "Drogocennym Bliźniakiem". Tu wspomnieć trzeba, że tą samą nazwę nosiła również planeta Wenus.
W okresie klasycystycznym (300-900 r. n.e.) Kecalkoatl był zawsze przedstawiany jako pierzasty wąż, a w okresie poźnoklasycystycznym (900-1519 r. n.e) był już człowiekiem, królem, żywym wcieleniem boga. W latach (1200-1500 r. n.e) był również przedstawiany jako Bóg wiatru. Jako Bóg wiatru miał postać brodatego mężczyzny noszącego maskę na twarzy i wydmuchującego wiatr, uważany wówczas za niewidzialną siłę życiową. Z przekazów wynika, że uważany był za pierwszego szamana, za legendarnego założyciela dynastii, jego imię było synonimem wiedzy, kultury, sztuki, było również, jak już wspomniano, zestawiane z planetą Wenus - najjaśniejszym obiektem na niebie. W okresie hiszpańskich podbojów (1519 r.,) to, co najeźdźcy zastali, było wspólnym dziedzictwem ludów Otomi, Tolteków i Azteków. Aztekowie wierzyli, że Kecalkoatl wcielony w króla o tym samym imieniu panował w mieście Tollan należącym do starożytnych Tolteków (dzisiaj miasto to nosi nazwę Tula i leży na północ od miasta Meksyk). Nazywali okres rządów Kecalkoatla złotym wiekiem.
Czy rzeczywiście istniał taki władca w starożytności? Jest to do dzisiaj zagadką dla historyków i archeologów. W historii Tolteków odnotowano kilku władców o tym imieniu, a ich czyny zostały opisane przez hiszpańskich najeźdźców. Dokonał tego brat Bernardino de Sohagn, który spędził z Aztekami 70 lat życia i spisał w ich języku oraz po hiszpańsku zasłyszane podania i mity. Jedna z wersji mówiąca o Kecalkoatlu-władcy przedstawia jego życiorys w ten sposób:
Kecalkoatl urodził się w sposób cudowny: jego matka połknęła drogocenny kamień, który sprawił, że stała się ciężarna. Stało się to w Roku Pierwszym Trzciny. Kecalkoatl w latach swojej młodości pobierał bardzo intensywnie nauki religii. Gdy został władcą Tollan, jego rządy były wzorowe. Był mądrym władcą, a w jego królestwie nie składano w ofierze istot ludzkich, jedynie węże i motyle. O ile jednak z jednej wszystko szło w idealnym porządku, z drugiej strony, jako bóg, stworzył on niewidzialny mur pomiędzy sobą a światem zewnętrznym. Większość czasu spędzał w świątyniach, gdzie modlił się i składał ofiary. W ten sposób stał się "niewidzialnym" władcą, nie mającym kontaktu ze swymi poddanymi.
Kamieniem węgielnym myśli mezoamerykańskiej jest pojęcie doskonałości, która posiada swoją odwrotną stronę, czyli boga ciemności. Czarny Teskatlipoka przy pomocy kilku czarnoksiężników wniknął do wnętrza duszy Kecalkoatla i nakłonił go do spojrzenia na siebie w lustrze. Kecalkoatl był zszokowany, kiedy zobaczył swoją twarz pierwszy raz w życiu, i pozwolił Teskatlipokowi zrobić dla siebie maskę z piór. Następnie Teskatlipok przekonał go, aby napił się lekarstwa odmładzającego. Po kilku szklankach "pulque", bardzo silnego alkoholu, Kecalkoatl był zupełnie pijany i wówczas dołączyła do niego jego siostra. Oboje, pijani, obcowali ze sobą: w ten sposób Kecalkoatl poznał najciemniejsze strony swojej duszy. Ogłosił, iż jest skończony jako władca i że powinien zostać wygnany. Przez cztery dni przeleżał w sarkofagu, a następnie opuścił miasto, udając się w podróż na Wschód, aby tam doczekać śmierci i własnej przemiany.
Inna wersja legendy mówi, że Kecalkoatl udał się w kierunku Zatoki Meksykańskiej, wędrował przez wiele miast i wsi, nadawał im swoje imiona oraz wypędzał demony. W końcu dotarł do oceanu i tam zbudował tratwę z węży. Na niej wyruszył na otwarty ocean. Inny przekaz mówi, że wybudował sobie stos pogrzebowy i złożył siebie w ofierze, stając się tym samym " poranną gwiazdą", czyli planetą Wenus.
Wśród Azteków istniała bardzo silna wiara w to, że Kecalkoatl powróci pewnego dnia ze Wschodu, tak jak powraca planeta Wenus. Jego powrót oczekiwany był zawsze w roku Pierwszym Trzciny (czyli roku jego urodzin, wygnania i śmierci). W kalendarzu mezoamerykańskim rok ten zjawia się co 52 lata.
Łączenie Kecalkoatla z planetą Wenus ma ogromne znaczenie. Według astronomów mezoamerykańskich cykl Wenus rozpoczynał się od chwili jej dolnej koniunkcji ze Słońcem. To wydarzenie następuje co 584 dni, kiedy Wenus znajduje się najbliżej Ziemi, przechodząc pomiędzy Słońcem i Ziemią. Od tego miejsca Wenus cofa się (ruchem przeciwnym z perspektywy Ziemi). Koniunkcja dolna pojawia się w czasie bardzo krótkiego punktu przejściowego, kiedy Wenus kończy swój 263-dniowy okres jako "gwiazda poranna". Przerwa pomiędzy tymi dwoma pojawieniami się Wenus wynosi około ośmiu dni, jest wtedy niewidzialna.
W życiu duchowym Mezoamerykan jest to czas przemian. Cały 584-dniowy cykl Wenus został przedstawiony na wykresie, w "Dresden Codeks" - jednej z czterech zachowanych ksiąg Majów. Astronomowie wywodzący się z kultury Majów zauważyli, że Wenus przechodzi przez cztery odmienne stopnie w swoim cyklu, czyli przez: 1. koniunkcję dolną, 2. jako gwiazda poranna, 3. koniunkcję górną, 4. jako gwiazda wieczorna.
W księdze "Dresden Codeks" Wenus przedstawiona jest pod postacią Boga rodzaju męskiego, przebijającego włócznią człowieka - to faza poranna Wenus. W wierzeniach Mezoamerykan Wenus pojawiająca się jako gwiazda poranna uważana była za zły omen. Aztekowie w tym czasie zatykali kominy w domach, aby chronić się przed "światłem Wenus", natomiast księża strzepywali krople krwi ze swych palców, aby odpędzić Jej złe moce. Była to w tamtym czasie typowa astrologiczna interpretacja zjawisk astronomicznych. W jaki sposób odnosi się ona do mitu o Kecalkoatlu, trudno jest do tej pory ustalić, i temat ten wymaga dalszych badań.
Jednym ze składników rytuałów religijnych Mezoamerykan była gra w piłkę. Piłka była wykonana z materiału gumowego, a do gry służyło specjalnie skonstruowane boisko. Popol Vuh opowiada historię o bohaterskich bliźniętach, które w grze w piłkę pokonały władcę śmierci. Podobne boiska odnalezione zostały w ruinach azteckich. Istnieje ścisłe powiązanie gry w piłkę z cyklami Wenus. Świadczą o tym boiska w El tajin. Przedstawiają one 584-dniowy cykl Wenus jako "dramat", w którym "kandydat", prawdopodobnie uosabiający Wenus, przechodzi całą serię prób. Na podstawie płaskorzeźb można sądzić, że istnieje silne powiązanie pomiędzy mitem o Kecalkoatlu a cyklami Wenus.
Majowie stosunkowo wcześnie odkryli, że pięciokrotność cyklu Wenus równa jest dokładnie ośmiokrotnej długości roku słonecznego. Obie te cyfry miały dla nich znaczenie magiczne. Według mitu Kecalkoatl wypił pięć czarek bardzo silnego alkoholu, pod wpływem którego poddał się nieczystym żądzom. W konsekwencji tego stracił władzę i poniósł śmierć. Według tego mitu Kecalkoatl po swojej śmierci zstąpił do piekieł, gdzie przebywał osiem dni, aby następnie zamienić się w planetę Wenus. Cyfra osiem ma ponadto związek z ośmiodniowym cyklem Wenus, w czasie którego zmienia się ona z gwiazdy wieczornej w poranną.
Planeta Wenus symbolizowała jednocześnie odrodzenie i śmierć. Była zarówno znakiem tworzenia i doskonałości, jak i upadku. Mit Kecalkoatla przyczynił się w dużej mierze do końcowego upadku kultury starożytnych Indian. Ich historia dała pożywkę dla fantazji mitotwórczej skoncentrowanej na postaci boga Kecalkoatla. Miał on pojawiać co 52 lata, w latach Pierwszej Trzciny. Rok 1519 był kolejnym Rokiem Pierwszym Trzciny, kiedy to, zgodnie z przepowiedniami, miał ponownie przyjść Kecalkoatl aby na powrót objąć władzę nad imperium. W roku 1519 pojawił się hiszpański konkwistador Hernan Cortez. Gdy wylądował na wschodnim wybrzeżu imperium, ze swą długą brodą, w stalowej zbroi, w hełmie z pióropuszem, wyglądał identycznie jak postać Kecalkoatla z płaskorzeźb w El tajin. Wrażenie było piorunujące, toteż trudno się dziwić, że Montezuma II (ostatni władca Azteków) dobrowolnie oddał władzę w ręce Corteza wierząc, że jest on ich powracającym Bogiem. Proroctwa Azteków głosiły, że wraz z ponownym przyjściem Kecalkoatl przyniesie ze sobą śmierć i zniszczenie. Proroctwo to spełniło się całkowicie. W krótkim czasie imperium Azteków, a wraz z nim cała kultura mezoamerykańska przestała istnieć.
Tekst i zdjęcia: Barbara Bocheńska
(Pisownię nazw spolszczono.)
Projekt i opracowanie graficzne -- Pawel Aksamit
Edycja stron -- Pawel Aksamit
Wszelkie prawa autorskie ZASTRZEŻONE (c) 1995,1996 -- Michal Kaszowski
All trademarks, logos, pictures are protected - Unautorised publications PROHIBITED