Artykuły - 7 czerwca 1996
Kiedy nadejdzie ten dzień?
Rosyjski filozof i myśliciel Włodzimierz Sołowjow przeszło sto lat temu wypowiedział bardzo interesującą refleksję, którą można przedstawić następująco: Historia powszechna jest sądem Bożym, a pojęcie sądu zakłada długi spór pomiędzy siłami dobra i zła. Dla ostatecznego rozstrzygnięcia konieczna jest walka między tymi siłami, ale równocześnie ich pokojowy rozwój. W "Trzech rozmowach" zawarł filozof również charakterystykę czasów i okoliczności, w jakich działał będzie zapowiedziany w "Apokalipsie" św. Jana fałszywy prorok zwany Antychrystem. Choć oczywiście jest to wizja autorska, zbudowana w oparciu o wyobrażenia człowieka żyjącego w realiach politycznych i społecznych końca XIX w. Sołowjow - przedstawiając racje generała w "Trzech rozmowach" - przewidywał "najazd Mongołów" na Rosję i wojnę europejską. Polityk natomiast chciał wierzyć w "solidarność narodów europejskich" i "pokój całego świata".
Te przewidywania zadziwiająco adekwatnie pasują do obecnej sytuacji zaistniałej od niedawna na naszym kontynencie. Antychryst wprawdzie się jeszcze nie ujawnił, chociaż znaki i słowa Biblii, zdaniem wielu komentatorów licznych przepowiedni, wskazują wyraźnie że nasz czas, koniec drugiego tysiąclecia, będzie widownią interesujących wydarzeń. Dylematy polityków, na których ciąży odpowiedzialność za toczące się obecnie wojny, sprowadzać się więc powinny do dylematów ostatecznych. Bohaterowie "Trzech rozmów" rozważają scenariusze, w których odmowa poparcia Rosji przez Zachód jest równoznaczna z napaścią Wschodu na Rosję i w konsekwencji wojną powszechną. Odwrotnie - poparcie dla Rosji to "solidarność Europy" i pokój na starym kontynencie oraz, najważniejsze, powstrzymanie zakusów ze Wschodu. Analogie dziś nasuwają się w sposób oczywisty. Czy powinniśmy być zaszokowani i widzieć w nich gnozę profety, czy mieć przed oczyma ten sam jeden, wciąż powtarzający się scenariusz zdeterminowany układem politycznym świata - Wschodu, Zachodu, dzikości i cywilizacji, które nieustannie będą się straszyć i zwalczać?
Powstaje też pytanie, czy rzeczywiście znajdujemy się w obliczu czasów ostatecznych. Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Znawca kosmologii relatywistycznej, ks. Michał Heller, pisze: "mamy (...) dwie wersje kosmicznej eschatologii: spokojne konanie w krańcowym rozrzedzeniu trwające do czasowej plus nieskończoności i gwałtowny koniec w supergęstym zgnieceniu. Która z wersji jest przeznaczeniem Wszechświata?" Tak widzą koniec życia na Ziemi uczeni, którzy próbują matematycznie udowodnić, że bez względu na to, czy Wszechświat jest otwarty, czy zamknięty musi nastąpić jego kres. Kiedy to jednak nastąpi, tego na szczęście nie wie nikt.
Michał Kaszowski
Usta przepowiedni
,,Mówiąca gołębica"
Analizując starożytne rysunki, mozaiki czy rzeźby, widzimy, że gołębica pojawia się od najdawniejszych czasów w symbolice, mitach, legendzie. Na Wschodzie gołębica poświęcona była bogini miłości Isztar, a w Grecji i Rzymie Afrodycie (Wenerze). W sztuce późniejszej, chrześcijańskiej, również symbolizuje miłość, spokój, Ducha Św., duszę wyfruwającą z ust świętych.
Niewiele pisano i raczej marginalnie na temat kultowego znaczenia gołębi, a okazuje się, że graficzny znak gołębia znajduje się we wszystkich prawie centrach wyroczni starożytnego świata. Słynna jest legenda o czarnej gołębicy, która przyleciała z egipskich Teb, usiadła na dębie (w Dodonie) i ludzkim głosem poleciła "założenie wyroczni".
Skąd starożytne wyrocznie wiedziały o wydarzeniach, np. o odbywających się bitwach, zwycięstwach, klęskach, przemarszu wojsk, często nawet tego samego dnia, kiedy miały one miejsce? Sądzi się, że przepowiednie o zdarzeniach, obwieszczane ludziom w siedzibach wyroczni, przynoszone były po prostu przez gołębie pocztowe. Pliniusz (pisarz rzymski) wyraźnie pisze, że ptaki te traktowane były jak posłańcy w ważnych sprawach. Do tego celu, okazuje się, wykorzystywano w starożytności także jaskółki, co wydaje się dziś wręcz nieprawdopodobne. Przypomnijmy sobie jednak, że gdy Noe otworzył po potopie arkę, najpierw wypuścił gołębia, a gdy ten nie wrócił, wypuścił następnie jaskółkę.
Przypuszcza się, że gołębie służyły także antycznym żeglarzom do nawigacji, do namierzania brzegu, a ten sposób radzenia sobie na morzu stosowany był już przez Sumerów w III wieku p.n.e. W "Eposie o Gilgameszu" wspomina się o Argonautach, którzy wypuścili gołębia, a ten miał dać Jazonowi pewność, że ich łódź bezpiecznie płynie pomiędzy wąskimi skałami.
Wykorzystywanie gołębi w informacji wojskowej trwało aż do początków naszego wieku. Ptaki przekazywały sygnały i informacje między statkami i latarniami morskimi, dopóki Marconi nie odkrył fal radiowych. Przy pomocy gołębi otrzymywano informacje z wyścigów jachtowych, także w czasie oblężeń twierdz, np. Paryża w latach 1870-1871, oraz podczas igrzysk olimpijskich.
W "Odysei" Homer pisze, jak to "bojaźliwe gołębice... przynosiły ambrozję ojcu Zeusowi". Wyjaśnia to, skąd się brały informacje kapłanów w świątyni Zeusa. Ludzie będący świadkami niezliczonych przylotów i odlotów wielu ptaków byli przekonani, ze gołębie rzeczywiście przynoszą Zeusowi ambrozję, podczas gdy przynosiły one bieżące informacje.
Herodot (historyk) przytacza pewne opowieści o tym, jak to król Lidii okrążył Milet, lecz poważnie się rozchorował. Gdy posłano do Wyroczni Delfickiej, by zapytać bóstwo o jego chorobę, król Miletu zdobył tę tajemnicę wcześniej, niż zdążyli wrócić posłańcy, i potrafił przechytrzyć oblegających przy pomocy środka sugerowanego przez wyrocznię.
Późniejsi autorzy, jak Filostratos, opisują system funkcjonowania sieci gołębi pocztowych: "na szczycie skały była rozpadlina, która wciągała fruwające nad nią ptaki".
W Azji Mniejszej rozrzucone były wtedy liczne siedziby wyroczni: Hierapolis we Frygii, Kolofon w Lidii, także w Erytrei i na górze Sipylos; stąd rozpowszechnione obrazy świętych gołębic na antycznych przedstawieniach, np. na szczycie kolumn w Knossos czy na Krecie. Tak więc starożytna "mowa ptaków", którą rozumieli bogowie to nic innego jak gołąb-posłaniec przynoszący przyczepione do nóżek informacje dla wróżącej wyroczni.
Słuchaj wyroczni
Koncepcja podziemnych wyroczni świata starożytnego związana była często z wykorzystaniem labiryntu. Rozległość korytarzy, pomieszczeń, swoboda poruszania się w różnych kierunkach mogły zapewnić odpowiednią ilość miejsca wielu osobom równocześnie. Zainteresowany otrzymaniem wróżby musiał więc zejść pod ziemię lub do specjalnej budowli czy jaskini i zamieszkać na określony czas w miejscu świętym. Następnie, jak opisują źródła, musiał się poddać rytuałowi oczyszczenia poprzez kąpiel w rzece, pić ze źródeł i złożyć ofiarę bogom (w Grecji Zeusowi, Apollonowi, Herze, Kronosowi itd.). Przy okazji składania ofiary ze zwierząt wróż (kapłan, kapłanka) odczytywał tajemnicę z wnętrzności ofiar. Plutarch pisze, że Apoloniusz z Tiany, słynny mag i mędrzec, przebywał w pieczarach cały tydzień, najdłużej ze wszystkich, którzy zdecydowali się zasięgnąć porady u wyroczni Trofoniosa w Grecji. Plutarch przedstawia to jako "mistyczne doświadczenie", poprzedzone ciosem w czaszkę, który Apoloniusz otrzymał w ciemnościach, doznając stanu "jakby jego dusza uleciała".
Od XIX wieku, gdy naukowcy zaczęli studiować starożytne źródła pod tym kątem i odkrywać, że wiele antycznych wyroczni funkcjonowało, wykorzystując środki narkotyczne, uważa się, że to, co napisał Plutarch na temat pobytu Apoloniusza z Tiany pod ziemią, wskazuje na przeżycie transu pod wpływem środka znieczulającego. Czyżby więc ciekawi swego losu byli wprowadzani przez kapłanów w silny stan narkotyczny?
Ludzie zawsze pasjonowali się tym, co cudowne i tajemnicze, a ich łatwowierność skłaniała grupy rządzących elit do manipulowania ich poglądami. Podejrzenia te znajdują potwierdzenie w XIX-wiecznych badaniach źródeł starożytnych.
Jakich narkotyków używano w starożytności?
Były to niewątpliwie wywary ziołowe o właściwościach halucynogennych - przede wszystkim z lulka czarnego i wilczej jagody. Zioła te ponadto mają zdolność "iskrzenia", tzn. składniki chemiczne w nich zawarte, m.in. saletra potasowa, jakby świecą nocą. "Ziołolecznictwo", współczesny poradnik dla lekarzy pod red. prof. Ożarowskiego, podaje, że alkaloidy zawarte w lulku czarnym "porażają zakończenia nerwów przywspółczulnych, wywołują rozkurcz mięśni gładkich w narządach wewnętrznych, hamują wydzielanie śluzu, potasu i soku żołądkowego, rozszerzają źrenicę oka (...) L-hioscyjamina pobudza niektóre ośrodki mózgowe, natomiast skopolamina poraża je, wywołuje ogólne uspokojenie, otępienie, zmniejsza wrażliwość na bodźce zewnętrzne, osłabia wolę".
Wilcza jagoda działa bardzo podobnie i jeszcze silniej: "oprócz działania obwodowego obserwuje się również objawy świadczące o działaniu ośrodkowym (np. pobudzenie ośrodka oddechowego), a po większych dawkach pobudzenie wyższych ośrodków mózgowych, obejmujących stopniowo rdzeń przedłużony i rdzeń kręgowy". Może nastąpić porażenie akomodacji oka, przyspieszenie akcji serca, halucynacje, zaburzenia oddechu i konwulsje".
Tradycyjnie lulek czarny nazywa się "ziarnami Jowisza", co sugeruje związek ze świętym zielem. Pliniusz udowadnia, że lulek był zielem mającym związek z wyrocznią "to zioło jest, moim zdaniem, niebezpiecznym lekarstwem w każdej formie".
Używanie i znajomość ziół trujących w starożytności była zadziwiająco dobrze rozwinięta, co najmniej tak dobrze jak dzisiejsza toksykologia. Istniały trucizny, którymi można było spowodować śmierć człowieka w krótkim lub dłuższym czasie w zależności od dawki, a czas ten umiano dokładnie wyliczyć. Kapłani wyroczni mogli w ten sposób pozbywać się osób niewygodnych, a równocześnie zdobywać sławę, przepowiadając przyszłe losy osobom odwiedzającym wyrocznię. Wspomina się także inne rośliny narkotyczne i halucynogenne, jak: ciemiernik czarny i mak opiumowy. Badania źródeł antycznych dowodzą wręcz, że cywilizacja minojska "przesiąknięta była oparami opium", które stanowiło podstawę religii. "Bogini maku" z Gazi na Krecie ma na włosach makówki nawinięte w taki sposób, jak robi się to przy zbiorze opium. Bogini przedstawiona jest równocześnie z wieszczącymi gołębiami.
Możliwe jest także, że i kapłanki wyroczni wdychały spalone halucynogenne zioła, by wprowadzić się w stan mediumiczny, a wtedy przepowiednie zaskakiwały słuchającego formą wierszowaną. Do Delf przybywali np. poeci, którzy spisywali słowa wróżby wierszem heksametrycznym.
Warto zwrócić uwagę na jedną jeszcze rzecz - na maści i olejki wchłaniane poprzez skórę. Ta właściwość ludzkiej skóry jest podstawą oddziaływania na ciało m.in. przez współczesną kosmetologię. Jak wiadomo zabiegi namaszczania ciała w czasach starożytnych stosowane były szczególnie intensywnie i ceremonialnie. Substancja przenikająca przez skórę w krótkim czasie wnika głębiej i przedostaje się do organów wewnętrznych. Magowie z Persji powiadali, że ludziom, którzy wcierali w skórę przygotowane przez nich mikstury, spełniają się wszystkie życzenia, mijają wszystkie choroby (w średniowieczu np. maść z lulka czarnego i opium używana była przez "wiedźmy", które zapadały w trans i śniły o lataniu na sabaty czarownic).
W czasach antycznych stosowano więc różne środki z arsenału sterowania ludźmi, a cała literatura tamtych czasów zawiera liczne do tego klucze.
Michał Kaszowski
Projekt i opracowanie graficzne -- Pawel Aksamit
Edycja stron -- Pawel Aksamit
Wszelkie prawa autorskie ZASTRZEŻONE (c) 1995,1996 -- Michal Kaszowski
All trademarks, logos, pictures are protected - Unautorised publications PROHIBITED