Etna

   Na początek uprzedzam, że możecie się rozczarować tą relacją. Nie będzie spektakularnych widoków pióropuszy ani potoków lawy, nie będzie zaglądania do wnętrza głównego krateru, nie będzie nawet mozolnej wspinaczki na szczyt. Większości z tych atrakcji w zasadzie nie można oglądać, gdyż w czasie dużej aktywności wulkanu zwiedzanie jest zabronione. Wulkan jest aktywny cały czas. Od V wieku zanotowano 80 dużych wybuchów, z których najsilniejszy był ten z 1669 roku, kiedy została zniszczona Katania. Ostatnia erupcja była w marcu 2012, czyli dwa miesiące przed naszym tam pobytem.

  Po co zatem tam jechać? Po to, by podziwiać ten surowy, czarno-biały świat. Po to, by zajrzeć w paszcze pomniejszych  kraterów, by powąchać dym z nich się wydobywający, by pomacać ciepłe skały. Warto na to wydać 60,5 Euro (cena w tym sezonie).

   Etna to najwyższy czynny wulkan Europy (ok. 3340 m). Jest on zaliczany do stratowulkanów, czyli ma stożek usypany ze stałego materiału wulkanicznego (głazy, kamienie, popiół i pył). Najbardziej to przypomina śląskie hałdy albo wysypiska żużla. Na Etnie prawie cały rok leży śnieg. Zbocza pokryte są wyciągami narciarskimi, które w maju już są nieczynne. Widzieliśmy narciarzy na płatach śniegu pod głównym kraterem, inni szli w górę z nartami na plecach.

Ale do rzeczy...

   Etnę widać z całego wschodniego wybrzeża Sycylii. Ślady jej działalności zauważyłem gdzieś w okolicach Catanii. Te zwaliska lawy pochodzą chyba z erupcji z 17 wieku.




 
  Samochodem lub autokarem można dojechać na wysokość około 1800 m, a dalej kolejką linową na ok 2500. Stamtąd na płaskowyż Torre del Filosofo można wyjść pieszo, albo wyjechać specjalnym autobuso-jeepem. Te Mercedesy są na tyle oryginalne, że doczekały się wielu publikacji w prasie motoryzacyjnej, np.

http://www.terenowo.pl/newsy/1691-unimog-nie-boi-si-niczego-nawet-wulkanu-etna.html












 
  Torre del Filosofo leży na wysokości ok. 3000m. Stąd pod opieką wulkanologa ruszamy na pieszą wycieczkę. Nie, nie na główny krater, ale na jeden z mniejszych, pobocznych. Grupę stożków wokół głównego krateru obfotografujemy sobie dokładnie. Wyraźnie widać wytrącającą się siarkę.







 
  Etna ma kilka setek pobocznych kraterów, w tym niektóre "działające", jak ten nasz. Jak się dobrze przyjrzeć, to w szczelinie widać czerwony odblask. Wierzę, że to roztopiona lawa z wnętrza tak świeci.












 
  Wspinamy się na koronę krateru, skąd jest szeroki widok na cztery strony świata. Widać że dymią nie tylko bliższe, ale i dalsze kratery.
Czy ten dym jest duszący, żrący, zalatujący siarką? Dla mnie to była zwykła para wodna z bardzo lekkim zapachem siarki.









   Patrząc na zachód, przy dobrej widoczności  można dojrzeć miasto Enna w centrum wyspy, a patrząc na wschód widzimy meandrującą drogę naszych jeepów (po lewej jeden z nich właśnie zjeżdża), a w dali - morze Jońskie.





 
 Pora schodzić, bo na ścieżce wokół kraterów robi się gęsto. Tu podziękowania dla naszego pilota, że nalegał na wczesny przyjazd.
Podobno koło południa nadchodzą chmury i widoczność się pogarsza, ale też tłumy przywożone kolejnymi jeepami pogarszają ogólne warunki percepcji.






 
  Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na górkę pomiędzy grupą ludzi a zaparkowanymi w kącie samochodami. Poniżej powiększony fragment tego zdjęcia - w samym centrum widoczna taka dziura, szczelina.
Tam jest schronisko. Nie, nie czynne. Zasypane. Zostało zniszczone przez wulkan w latach 1980-tych.





W reportażu z roku 2000 :
http://www.tboeckel.de/EFSF/efsf_etna/Etna2000/april/april_I_e.htm  wyglądało jeszcze tak:


 
  W roku 2011 na: http://fr.wikipedia.org/wiki/Fichier:Etna-Torre_del_Filosofo-Ancien_refuge_%281%29.JPG
widać było jeszcze tyle:



A teraz - wykopana jest jama, aby w ogóle coś było widać.


Ostatnie spojrzenie na Etnę i zjeżdżamy. Na stacji przesiadkowej oglądamy "radiowóz" odpowiedni do miejscowych warunków.



Z górnej stacji kolejki widać jaka jest jeszcze różnica poziomów do dolnej i parkingu, a także jak kręta jest droga w dół. Poniżej parkingu widać kolejne boczne kratery, tym razem od dawna wygasłe i zarośnięte drzewami. Wokół niektórych z nich prowadzi szlak dla tych, co nie mogą lub nie chcą wyjechać wyżej.






Jadąc już autokarem w dół widzimy wioski zniszczone którąś tam erupcją, a także odradzające się życie - kwiaty na młodej lawie.






I tak skończyła się przygoda z Etną.