Wypad do BiH czyli powrót do przeszłości.
Powrót do przeszłości należy rozumieć w kilku aspektach, bo był tam i powrót do już odwiedzanych miejsc, jak i do wcześniejszych wpisów w innych relacjach.
Ruszamy skoro świt, bo program mamy bogaty: wodospady Kravice, Međugorje i Mostar.
Nasz kierowca, emerytowany policjant, znał zarówno skróty trasy jak i jakieś malutkie lokalne przejścia graniczne dzięki czemu dotarliśmy do wodospadów jako jedni z pierwszych odwiedzających tego dnia. Przy wodospadach były tylko pojedyncze osoby, a budki z napojami dopiero przygotowywały się do otwarcia.
]
Jak tylko zagrzali wodę, zamówiliśmy kawę i zrobił się całkiem fajny piknik. Marian (kierowca) miał coś na poprawę trawienia i nie była to mineralna w tej butelce.
Pokrzepieni na ciele pojechaliśmy krzepić się na duchu. Do
Međugorje
. Poprzednio byliśmy tam w 2002 roku
http://home.agh.edu.pl/~wilk/Podgora/
i byłem ciekaw co tam się zmieniło. A zmieniło się. Poprzednio parkowaliśmy za kościołem i na Górę Objawień szliśmy stamtąd pieszo. Teraz busik podwiózł nas pod samo podejście. Pierwsze wrażenie - kamienie na ścieżce urosły! A to raczej grunt między kamieniami został wyniesiony na butach pielgrzymów. Dla porównania: pierwsze zdjęcie z 2002, drugie z 2011.
Wychodzi się więc znacznie trudniej.
Przy krzyżu i figurce Matki Boskiej teraz były znacznie większe tłumy. Kiedyś było spokojniej i ludzie bardziej przeżywali to miejsce. Znów kolejno: 2002 i 2011.
Za to samo miasto widziane z góry prawie się nie zmieniło.
Dopiero schodząc w dół widzimy, że główny boom budowlany jest u podnóża Góry Objawień.
Za kościołem też niewiele się zmieniło. Drzewa podrosły, ludzi więcej, ale ołtarz polowy bez zmian, nawet ławki i lampy te same.
Podsumowując - miejsce to samo, ale z racji tłumów i "zmechanizowania" przemieszczania się pielgrzymkowego myślę, że trudno jest teraz Međugorje przeżywać tak głęboko i intensywnie jak kiedyś.
Mostar
też jest miejscem z serii "powroty", ale trochę inaczej. Większość tego co tu będzie, już wcześniej gdzieś pisałem.
Mimo takich pamiątek wojny, życie w mieście toczy się niby normalnie.
Tablice ostrzegawcze nie odstraszają ani parkujących ani sprzedających ani kupujących.
Polacy są tu chyba częstymi gośćmi, o czym świadczy ta reklama:
Powoli dochodzimy do tego słynnego mostu. Z nim też mam związane wspomnienia, tym razem z lipca 2004 roku. Byliśmy wtedy na wczasach w Neum.
http://home.agh.edu.pl/~wilk/Neum/
W nocy do zatoki wpłynął niemiecki okręt wojenny. Dla nas szokująca była jego nazwa - "Schleswig-Holstein"
To ten ostatni z opisu w:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Schleswig-Holstein
Na nabrzeżu zaroiło się od pojazdów wojskowych SFOR, a w powietrzu też był ruch.
Przed południem wszyscy wyjechali. Na otwarcie odbudowanego mostu w Mostarze, jak się potem okazało.
Późnym popołudniem wrócili wojskowi i cała masa VIPów. Wszyscy byli motorówkami przewożeni na fregatę, gdzie do późnej nocy trwało przyjęcie.
Rano po wojsku, pojazdach i okręcie nie było już śladu.
Teraz oglądamy odbudowany most - imponujący. I widok z niego też.
Liczyliśmy na to, że zobaczymy w akcji któregoś ze słynnych skoczków. Niestety, dopiero dochodziliśmy do mostu, gdy skoczył. Nie byliśmy uprzedzeni, to też nikt nie zauważył samego skoku, bo "Ooooo" publiczności rozniosło się chwilę później. A praktykanci skakali treningowo ze specjalnej platformy na brzegu poniżej mostu.
Skoczkowie mają swój, na pewno elitarny, klub przy jednym z przyczółków mostu.
Na samym moście i obok niego - stragany, stragany, stragany... Antyki, pamiątki, pamiątki wojenne i T-shirty z politycznymi hasłami. na tej ulicy spotkać można prawie każdego. My spotkaliśmy Roberta Makłowicza z rodziną.
Niestety, stragany wdarły się też na dziedziniec meczetu Mehmeda Paszy.
Na szczęście nie zasłaniają widoku na most, który z tego miejsca przedstawia się chyba najpiękniej.
Wracając zauważamy, że nie wszystko zostało doszczętnie zniszczone. Ta kamienica z 1895 roku trzyma się jeszcze całkiem dobrze jak na to, co tam się działo.
Wracamy na Korculę. Tym razem było dobre oświetlenie i chorwacka Kalifornia, czyli delta Neretvy wyszła dobrze, nawet przez szybę.
Neum, hotel Zenit (pierwszy duży od lewej). Tam spędziliśmy w sumie fajne wczasy w 2004 roku.