Z dzieciństwa pamiętam głównie Międzynarodówkę i inne "pieśni masowe" śpiewane na szkolnych akademiach organizowanych z okazji świąt państwowych PRL takich jak "1-szy Maja" czy rocznica "Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej" obchodzona na początku listopada. Była to m.in. pieśń patriotyczna "Ukochany kraj" oraz takie pieśni młodzieżowe jak: "Zdobywczym krokiem idziemy w słoneczny świat...".
Na obowiązkowych lekcjach rosyjskiego - w podstawówce - uczyliśmy się takich pieśni jak "Szyroka strana maja radnaja" oraz hymnu ZSRR.Polskie Radio (a nie było jeszcze TV) nadawało chyba tylko polskie piosenki. Dominowały piosenki tęskne i romantyczne lecz melodyjne i łatwe do zanucenia, czasem przeplatane bardziej tanecznymi czy humorystycznymi. Nie było oddzielnej muzyki młodzieżowej. Wszyscy mogli tylko nucić te same przeboje na przykład Mieczysława Fogga ("Pierwszy siwy włos"), Marty Mirskiej ("Zachodni wiatr", "Hej chłopcy..."), Marii Koterbskiej ("Rydy rydz", "Parasolki", "Karuzela", "Augustowskie noce", "Serduszko puka w rytmie cha cha"), a nieco później Sławy Przybylskiej ("Pamiętasz, była jesień..."), Nataszy Zylskiej ("Kasztany"), Ludmiły Jakubczak ("Gdy mi ciebie zabraknie", "Szeptem").
Dziś wielu z nich prawie nie da się słuchać, tak są powolne i rozwlekłe. Cóż - inne tempo życia.
Były melodie z czasów okupacji wylansowane filmem "Zakazane piosenki", oraz dziarskie pieśni z czasów odbudowy stolicy np. "Na lewo most, na prawo most a dołem Wisła płynie..." - także popularyzowane filmami
Była także - w radio - muzyka ludowa, najczęściej w wykonaniu kapeli Dzierżanowskiego, lub Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Mazowsze
Potem, po śmierci Stalina (w marcu 1953), stopniowo coś niecoś zaczęło przesiąkać z Zachodu. Na średnich falach wyszukiwało się Radio Luxembourg z amerykańskim spikerem i nadajace amerykańską muzykę (chyba m.in. dla żołnieży amerykańskich w Europie), zaczęły pojawiać się filmy familijne z Doris Day śpiewającą w nich piosenki (m.in.Que sera sera). Pojawiły się pierwsze westerny m.in. z muzyką Dimitri Tiomkina, Ennio Moricone i innych. Jednym z najlepszych interpretatorów piosenek westernowych był Frankie Lane.
Reaktywowano harcerstwo z jego hymnem Wszystko co nasze Polsce oddamy , bo przedtem było tylko "czerwone harcerstwo" z czerwonymi chustami jak u "radzieckich pionierów". Powróciły piosenki harcerskie i partyzanckie jak "Serce w plecaku" czy "Dziś do ciebie przyjść nie mogę".A potem - gdy byłem w liceum (1958-62) i na studiach (1962-68) - style zmieniały się i nastąpił szybki rozwój piosenki głównie młodzieżowej w tym także polskiej.
Jednym z pierwszych piosenkarzy anglojęzycznych, których lubiałem był Paul Anka z piosenkami Diana , O Carol , You are my destiny i in., które kupowało się wtedy na "pocztówkach dźwiekowych" z dziurką do założenia na gramofon (zwany adapterem). Ścieżka dźwiękowa była wyżłobiona w plastikowej powłoce takiej pocztówki.
Lubiłem też bardzo zespół gitar elektrycznych The Shadows (grający od roku 1960 a ostatnia płyta była w r.2005)) i śpiewającego z nimi Cliff'a Richard'a
Pozytywnym przeżyciem były dla mnie prawie wszystkie piosenki śpiewane przez Brendę Lee, ale dopiero teraz niedawno zobaczyłem (podobnie jak i wielu innych piosenkarzy) jak wygladała i zdziwiłem się jak ten jej silny głos nie pasował do takiej 'laleczki'.
W roku 1962 Chubby Checker piosenką LET'S TWIST AGAIN rozpoczął trwajacą parę lat modę na nowy taniec (chyba dobry na rozruszanie stawów kolanowych).
Była to także epoka Elvisa Presley'a. Lubiałem niektóre jego piosenki. Wolałem jednak ballady w stylu Country na przykład śpiewane przez Jim'a Reeves'a czy Johny Cash'a.
Zafascynował mnie też jazz tradycyjny czyli nowoorleański lub dixieland. Duże wrażenie zrobił na mnie film o Louisie Armstrongu, który jeszcze wtedy nie był zepsuty nadmierną popularnością i graniem kawałków z musicali ale grał z duszy czysty Jazz.
Genialną kapelą jazową był Chris Barber Jazz Band oraz tacy klarneciści jak Sidney Bechet i Mr Acker Bilk.
Dla mnie, erę muzyki młodzieżowej w Polsce rozpoczął zespół Czerwono-czarni z Krajewskim i Klenczonem. Nie lubiałem natomiast mniej melodyjnej i ostrzejszej muzyki Niebiesko-czarnych.
Bardzo podobały mi się plebejsko-humorystyczno-satyryczne piosenki Kazimierza Grzeskowiaka, Tadeusza Chyły i ich "Silnej Grupy pod Wezwaniem"