Gitara towarzyszy mi już ponad 30 lat,
co w żaden sposób nie znajduje odzwierciedlenia w jakości powstających w
ten sposób dźwięków. Kiedyś podobało mi się wspólne śpiewanie przy ognisku
(albo w kabinie żaglówki), później doceniłem jej walory rekreacyjne (zawsze
gotowa do użycia, nie męczy wzroku) a obecnie coraz częściej jest przedmiotem
wspólnej zabawy z dziećmi. Dopóki sprawę traktuję jako hobby i w pełni po
amatorsku (oby tak było zawsze) dbam aby radość płynąca z faktu grania nie
była obciążona świadomością popełnianych błędów. Moim ulubionym repertuarem
jest poezja śpiewana, pieśni morza i tzw. piosenka turystyczna (nie biesiadna).
Nie naśladuję wykonań radiowych.
Fotografia jako chęć zatrzymania
moich punktów widzenia rzeczywistości w celu późniejszego podzielenia się
z innymi, także interesuje mnie już od dawna. Fotografię traktuję w pełni
amatorsko i nie uczestniczę w wystawach ani konkursach po prostu ciesząc
się tym, co robię. Oczywiście nie wyobrażam sobie wycieczki bez aparatu fotograficznego.
Technika wideo interesuje mnie od niedawna - tak na prawdę bardziej od utrwalania
rzeczywistości kamerą pasjonuje mnie montaż filmu na komputerze i dodawanie
dźwięków (także w systemie Surround, który zadowala się dwoma kanałami stereo).
Z czasem świat dookoła powszednieje i wtedy pojawia się pragnienie jakichś
dalszych podróży. "Dalszych" niekoniecznie
w sensie geograficznym, istota tkwi przede wszystkim w napotkaniu innych
krajobrazów, innych ludzi i zwyczajów. Innych punktów widzenia rzeczywistości,
które wzbogacają mój punkt widzenia. I - jak to zwykle bywa - skala wrażeń
rozciąga się od krańca do krańca. Nie ma przecież idealnych krajów, społeczeństw
itd. Niektóre rzeczy najładniejsze są... w Polsce!
Muzyka oddziaływuje na emocje
znacznie bardziej niż obraz (w moim przypadku). Dlatego dobrej muzyki - nigdy
za wiele. Oczywiście hasło to jest rozumiane na wiele sposobów - dla mnie
wyznacznikiem jest intencja autora/wykonawcy. Z zasady odrzucam tylko tych,
których jedynym celem jest wyjątkowość lub wulgaryzm. Na mojej półce z płytami
Beethoven leży obok Jarre'a, Beatlesi obok Withney Houston, a Pod Budą obok
Nat King Cole'a. Każdy z tych wykonawców (i mnóstwo innych) ma u mnie swoje
pięć minut. Zadziwiające są możliwości rekonstrukcji starych nagrań na komputerze.
Oczywiście, straconej informacji nic już nie przywróci, ale miło jest posłuchać
znowu "odkurzonego" winyla z podstawówki.
|
|