No, nie do końca wiem czy to
jest sport, bo mój sposób uprawiania narciarstwa
nie ma nic wspólnego ze współzawodnictwem. Owszem, próbowałem się nauczyć
jazdy w stylu zgodnym z założeniami PZN, ale ostatecznie u progu utraty jakiejkolwiek
przyjemności z "białego szaleństwa" musiałem się poddać. Może na stoku nikt
nie weźmie ze mnie złego przykładu - zresztą szanse spotkania mnie na stoku
maleją z czasem.
Żeglarstwo również traktuję
wyłącznie rekreacyjnie i turystycznie. Oczywiście, miło jest płynąć szybciej
niż inni, ale nic lepiej niż żeglarstwo nie uczy, że sytuacja taka lubi się
odwrócić. W żeglarstwie, (śródlądowym) podobnie jak na autostopie podoba
mi się niepewność najbliższego miejsca noclegu. Nie do przecenienia jest
bliskość obcowania z przyrodą, co żeglarz zawdzięcza wyjątkowo cichemu napędowi
(o ile sam nie zachowuje się głośno). Miła jest też atmosfera wspólnej walki
i wysiłku podparta czasem wspólnym refrenem jakiejś szanty (czego zdecydowanie
brakuje desce windsurfingowej: tylko ty i maszt). Deska windsurfingowa ciągnięta
za rufą jest dla mnie, niestety, symbolem nuworysza.
Nieoczekiwanie - dla mnie samego - wymienię tu taniec. Oczywiście także traktowany towarzysko,
a nie jako okazja do współzawodnictwa. Może dlatego, że rubryka zainteresowania
jest już pełna? Tak czy inaczej lubię czasem zatańczyć zwłaszcza z równie
chętną partnerką, której zalety urody zostaną w tańcu podkreślone. Kursy
tańca? Uważam, że w zakresie klasyki (walc, tango) oraz "łaciny" (rumba,
samba) powinny być obowiązkowe od 7 roku życia. Taniec, podobnie jak inne
rodzaje aktywności wymienione w tej rubryce jest okazją do ruchu, co dla
wszystkich "siedzących w pracy" ma znaczenie. I podobnie jak gitara jest
źródłem tak upragnionego relaksu, choć wymaga nieco więcej zabiegów "organizacyjnych".
Szkoda, że nieliczni tańczą już dzisiaj parami...
|
|