Maciej Malawski - Grecja i Turcja 2000
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>

Dzień 10

Półwysep Pilion

Wędrówkę rozpoczęliśmy od miasteczka Kala Nera. Nad brzegiem znajduje się typowa dla nadmorskich kurortów promenada, natomiast dalej w głąb lądu ciągnie się spokojna grecka wiocha. Niewielkie domki położone są wśród drzewek brzoskwiniowych, pomarańczowych i oliwkowych, sporo też rośnie winogron i arbuzów.
Po półwyspie poruszaliśmy się autostopem, z wieloma przesiadkami, odwiedzając jedno po drugim niewielkie miasteczka na zboczach gór porośniętych zielonym lasem. Klimat jest tam łagodniejszy niż w pozostałej części Grecji, więcej jest deszczu, dlatego co kawałek spotkać można prawdziwe, nie wyschnięte, strumienie. Odwiedzając Miles, Lambinou, Tsangaradę i Makrirachi przekonujemy się, że ciepły klimat działa chyba na Greków inaczej niż np. na Włochów. Brak u nich zwariowanego "południowego" temperamentu, wręcz przeciwnie: nigdzie im się nie spieszy, zawsze mają dużo czasu, lubią posiedzieć, pogadać. Dotyczy to również kelnerów w restauracjach i wszystkich pracowników obsługi w recepcjach, kasach itp. Nie należy się więc przejmować tym, że facet pięć razy mówi "One minute, just one minute!" i nie sprawia wrażenia, że się w końcu ruszy.
Takim powolnym tempem, po krętych i bardzo malowniczych górskich drogach jechaliśmy prawie cały dzień, sprawdzając, że największy według przewodnika "Pascala" grecki platan jest po prostu dębem, że jabłka z okolicznych sadów są faktycznie bardzo słodkie i że koło przełęczy Chania znajduje się ośrodek narciarski. Pod wieczór wróciliśmy do Wolos, gdzie sprawdziliśmy rozkady jazdy pociągów (do Aten 5 razy dziennie) i wróciliśmy na nasz kemping.
 
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>