Maciej Malawski - Grecja i Turcja 2000
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>

Dzień 13

Paros

Na wyspę dopłynęliśmy o 4 nad ranem. Przy zejściu z promu rzucili się na nas naganiacze oferujący pokoje i reklamujący kempingi. Jeden z nich wołał nawet "First night free!", ale ograniczyliśmy się do pozbierania ulotek reklamowych i w spokoju udaliśmy się w kierunku północnym na plażę, żeby przespać się do rana. Po drodze wesołkowie na skuterkach pozdrawiali nas wołając: "Welcome to Naxos!" Czyżby nie zorientowali się, że wysiedli z promu o jedną wyspę za wcześnie? Rano obudzili nas pierwsi plażowicze wyglądający na Duńczyków, którzy koło 9 zaczęli uprawiać jogging. Facet robiący porządek na plaży też się nami nie interesował. Stwierdziliśmy jednak, że nie można tak siedzieć na tej plaży przez cały dzień, więc udaliśmy się na położony w następnej zatoczne kemping Krios (nocleg 3500 dr). Zamiast reklamowanych 10, z miasteczka było tam co najmniej 20 minut na piechotę, za to kursował bezpłatny minibus oraz łódka (250 dr).
Wreszcie można było sobie zafundować trochę wypoczynku! Kemping był zacieniony, nie było upału, plaża z piaseczkiem idealna, a jakby komuś było mało, był też basen z kawiarenką. Pełny luz! Dopiero wieczorem zdecydowaliśmy się ruszyć na zwiedzanie misteczka. Jak tylko doszliśmy i skierowaliśmy się ku starej części, zaraz pożałowaliśmy, że nie zrobiliśmy tego wcześniej! Stara część miasta to znany z pocztówek labirynt wąskich uliczek i schodków poprowadzonych pomiędzy idealnie białymi domkami i kościółkami. Ramy okien i drzwi pomalowane najczęściej na niebiesko, choć zdażają się też inne kolory.
Po labiryncie chodziliśmy ponad godzinę i choć powierzchnia całości jest niewielka, to dopiero pod koniec zaczęliśmy się powoli orientować, gdzie co jest. Całkiem możliwe, że kilkaset lat temu piraci, gdy zapuścili się na rabunek w te wąskie uliczki, mieli małe szanse na przeżycie w labiryncie... Dwie, czy trzy główne ulice przeznaczone są na cele handlowe, reszta jest pusta i cicha. Grecy przesiadują na progach swoich domów i rozmawiają z odległymi o niecały metr sąsiadami z naprzeciwka, pozdrawiając przechodniów, czasem jakby z obowiązku proponując wynajęcie pokoju. Wszystko to razem po prostu śliczne. Na następny dzień planujemy sesje zdjęciową.
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>