Maciej Malawski - Grecja i Turcja 2000
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>

Dzień 23

Goreme - Urgup - Kayseri

Przedpołudnie spędzamy wciąż wśród bajkowych kapadockich krajobrazów, obiecując sobie, że przy następnej okazji trzeba będzie tu koniecznie jeszcze raz przyjechać. Następnie zakupiwszy pamiątkowe koszulki na bazarze koło muzeum udajemy się stopem do Urgup. Tam wszyscy jak zwykle tłumaczą nam, że autostop to nienajlepszy środek transportu i że będziemy czekać 3 dni, zanim nas ktoś zabierze. Ponieważ dolmus do Kayseri odchodzi dopiero za 2 godziny, idziemy  spróbować coś złapać. Tu Turcy jak zwykle uprzejmi, parę samochodów się zatrzymuje, nikt jednak nie jedzie daleko.
W końcu doczekaliśmy na dolmus. Był strasznie zatłoczony, ale zabrał nas mimo braku biletów. Czuliśmy się tym zaszczyceni, ponieważ następnych ludzi bez biletów kierowca zostawiał na przystankach skazując ich na czekanie przez następne 2 godziny. Gdy zrobiło się trochę luźniej, wszyscy zaczęli nam ustepować miejsca siedzące, tłumacząc, że jesteśmy gośćmi. W końcu zrobiłem im tę przyjemność i usiadłem zamiast jekiegoś staruszka. Na następnym przystanku zwolniłem miejsce jakiejś kobiecie, czym wzbudziłem chyba bardziej zdziwienie niż uznanie u tubylców. Kierowca zebrał opłatę za bilety (1.5 mln) dopiero wtedy, gdy zatrzymał się na stacji benzynowej, żeby zatankować.
W Kayseri skierowaliśmy się od razu na dworzec kolejowy, pod drodze wstępując do piekarni skuszeni zapachem świeżych bułek. Gdy kupiliśmy 2 drożdżówki sprzedawca zawołał na nas, abyśmy chwilę poczekali i naładował nam do reklamówki kruchych ciasteczek. Mówił, że jest to prezent od niego, bo cieszy się, że przyjechaliśmy do Turcji i życzy nam udanych wakacji! Ciastka były chyba całkiem niezłe, w każdym razie szybko zniknęły.
Na dworcu okazało się, że błękitny pociąg (mavi tren) z Ankary do Elazigu przez będącą naszym celem Malatyę odchodzi dopiero o 2.47 w nocy (2.95 mln z 20% zniżką studencką). Mieliśmy więc sporo czasu na zwiedzenie wieczorem miasta. Na dworcu spotkaliśmy parę autostopowiczów z Czech, którzy wracali do Stamabułu pociągiem o 4 w nocy. Zaoferowali się, że popilnują nam bagaży.
Poszliśmy więc do miasta, oglądając cytadelę i kilka meczetów. W jednym z nich, zbudowanym w surowym stylu seldżuckim, trafiliśmy na porę modlitwy. Dyskretnie przyglądaliśmy się mężczyznom śpiewającym zawodzącym głosem pobożne pieśni i odmawiającym połączoną z klękaniem i czołobitnością modlitwę. Pieśni śpiewane przez nich w meczecie brzmiały o wiele ładniej niż powtarzające się w ciągu dnia wezwania muezinów z minaretów. Te drugie przepuszczone są tam przez przypominające czasy Marconiego blaszane tuby i megafony, czyniące z ludzkiego głosu jakieś nieartykułowane i dla nieprzywykłego ucha drażniące wycia i jęki, rozchodzące się po całym mieście.
W drodze powrotnej postanawiamy kupić dla braci Czechów piwo. Okazuje się jednak, że jesteśmy już spory kawałek na wschód od Europy, dlatego z powodu silnych islamskich tradycji nie ma tam zwyczaju pić alkoholu i trudno go gdziekolwiek dostać. Jedymym miejscem, gdzie można nabyć wszelkie trunki jest budka na dworcu, którą z lekką kpiną w oczach pokazuje nam zagadnięty o "birra" Turek. Kupujemy więc Efes Pilsen i spędzamy wieczór na trawniku koło dworca w miłym słowiańskim towarzystwie, częstując się też posiadanym przez Czechów kapadockim winem (dobry rocznik). Z ciekawych rzeczy dowiadujemy się, że warto koniecznie pojechać nad jezioro Wan, gdzie oni mieszkali w jakiejś wiosce u ludzi przez parę dni, a także że z Pragi do Stambułu bilet w obie strony na autobus kosztuje $100. Drzemiemy na karimatach czekając na pociąg. Okazuje się, że wokół nas pełno jest biwakujących podobnie rodzin treckich, z tym że zamiast karimat używają dywanów, a zamiast placaków mają wszelkie możliwe rodzaje tobołów - kufry, walizy, skrzynie, wory, jakieś węzełki, a nawet szafy. Najciekawszym bagażem były kury z powiązanymi nogami.
Mavi Tren to elegancki pociąg o wagonach typu autokarowego, z siedzeniami lotniczymi, które można wygodnie rozłożyć i spać. Przyjechał w miarę punktualnie.
<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >>