<< Poprzedni dzień | Początek | Następny dzień >> Dzień 22Goreme - Derinkuyu - Zelve - GoremeRano w Goreme łapiemy stopa, by dostać się do podziemnego miasta Derinkuyu. Od miasteczka Uchisar jedziemy z Holendrami, którzy właśnie wypożyczyli samochód i wybrali się na wycieczkę w tym samym kierunku. Na miejscu jestem zaskoczony, gdyż spodziewałem się podobnej do znanych już wcześnie wydrążonych skał, a tu zupełnie płasko, tylko kasa biletowa (1.25 mln ze zniżką) i schodki pod ziemię. Tam za to mamy do dyspozycji kilka poziomów korytarzy, schodów i pomieszczeń, z czego większość jest oświetlona i oznakowana. Jednak nie wszystkie! Wzięcie latarki było świetnym pomysłem. Mogliśmy sobie przy jej świetle połazić samotnie po innych ciemnych korytarzach i doświadczyć pełnego uczucia klaustrofobii i totalnej ciemności. Podobno można było tam mieszkać bez wychodzenia na zewnątrz przez ponad pół roku.Na powierzchni miasteczko Derinkuyu nie oferuje turystom żadnych atrakcji, oprócz możliwości bliskiego kontaktu z autentyczną turecką prowincją: prawdziwa bieda, sypiące się domy zbudowane z szarych wulkanicznych kamieni, osiołki, kobiety z zasłoniętymi twarzami. Jako jedyni Europejczycy idący boczną uliczką czuliśmy się trochę nieswojo. Korzystając z transportu publicznego ciężko byłoby się po okolicy poruszać, ponieważ nie ma zbyt wiele autobusów ani dolmusów. Szybko się jednak stamtąd wydostaliśmy przy pomocy wracającej z wakacji pary tureckich tancerzy. Wspominali występy polskich dziecięcych zespołów ludowych i co ważniejsze stwierdzili, że nie byli nigdy w Zelve, więc chętnie się tam przejadą, żeby nas odwieźć. Przed zwiedzaniem doliny Zelve, która podobnie jak Goreme zamieniona jest na Open Air Museum (1.5 mln stud.) posilamy się gozleme. Jest to rodzaj naleśnika z serem, smażony na specjalnej blasze i przygotowywany zazwyczaj przez dwie kobiety: młodszą, robiącą ciasto i starszą, dodającą ser. Dolinka Zelve była według nas ładniejsza od tej w Goreme, ponieważ skały mają tam ciekawsze kształty i kolory, a poza tym jest tam wszystkiego więcej. Nie ma jedynie tylu dobrze zachowanych fresków. Z Zelve planujemy iść piechotą do doliny Baśniowych Kominów, gdzie skalne grzybki wyglądają jak chatki krasnoludków, lub też jak same krasnoludki. Jednak po przejściu 100 metrów wzdłuż szosy po raz kolejny w Turcji spotyka nas sponataniczny autostop, który podwozi nas do Goreme, zatrzymując się po drodze przy kominach na zrobienie zdjęcia. Zachód słońca oglądamy ze wzgórza nad miasteczkiem. |